Dziś, 12 kwietnia o godzinie 12:00, w Muzeum Techniki znajdującym się w waszawskim Pałacu Kultury odbyło się spotkanie z pierwszym polskim kosmonautą, gen. Mirosławem Hermaszewskim, o czym piszemy w innym newsie. Po spotkaniu pierwszy polski kosmonauta odpowiadał na pytania publiczności. I nam udało się zadać jedno pytanie 🙂

Pierwsze pytanie dotyczyło przeciążeń. Można się było dowiedzieć, że przeciążenia na rakietach są znacznie większe niż na amerykańskich wahadłowcach. Podczas lotu Hermaszewskiego przeciążenie stopniowo narastało aż do 5,5 g w 120 sekundzie lotu, kiedy odrzucony zostaje pierwszy stopień rakiety. „To jest znaczne przeciążenie, ono działa w kierunku pierś-plecy” – wspomniał Hermaszewski. Później nastąpił spadek przeciążenia. Nawet istnieje pewna obawa że to już koniec wycieczki” – jak wspomina kosmonauta, ale zaraz pracę podejmuje drugi stopień i przeciążenie osiąga wartość do 4 g. „Trzeci stopień w zasadzie już jest spokojny„, przeciążenie osiągało wartości 3 do 3,5 g i tak było już do momentu wejścia na orbitę. Całe wyprowadzenie trwało 8 minut 45 sekund.

Przy zejściu, jeżeli tylko wszystko idzie zgodnie z planem, to przeciążenie nie przekracza 6,5 g. Hermaszewski wspomina je jako niezwykle uciążliwe po pobycie w stanie nieważkości przez kilka dni. „Nie można było oddychać normalnie, trzeba było przeponą, nie można było unieść klatki piersiowej, a wrażenie ucisku na krtań było niepokojące„. Jeśli chodzi o warunki awaryjne, to przeciążenie może dochodzić do 9 lub 12 g. Najgorzej jest kiedy następuje awaria silnika trzeciego stopnia. Jeśli w 400-nej sekundzie lotu nie uruchomią się silniki trzeciego stopnia, „to wtedy jest to wyjątkowo nieprzyjemne, ale praktyka wskazała że ludzie potrafią przeżyć, przynajmniej Rosjanie„. Rekord przeciążenia które załoga przeżyła to 21,8 g. Takiemu przeciążeniu poddani byli Wasilij Łazariew i Oleg Makarow. „Telemetria pokazała że już ich nie ma, zginęli„, ale ocknęli się kiedy już opadali na spadochronie.

Z lotem Łazariewa i Makarowa wiąże się jeszcze jedna historia. Ich kapsuła spadła na zaśnieżony stok góry w Ałtaju. Zgodnie z instrukcją, inżynier pokładowy powinien odstrzelić jedną szelkę spadochronu, a dowódca drugą. Ale podczas misji Hermaszewskiego już odstrzeliwano tylko jedną. Dlaczego? Po zatrzymaniu kapsuły Makarow odstrzelił pierwszą szelkę i mówi do Łazariewa: „Drugą”. Ale Łazariew powiedział: „Nie!”. „Według instrukcji drugą!”. „Nie!”. Okazało się, że kapsuła znalazła się na samej krawędzi przepaści i nie spadła tylko dzięki temu, że zawisła na spadochronie. W dół było 180 metrów.

Kolejne pytanie dotyczyło zmian temperatury wewnątrz kapsuły podczas jej nagrzewania gdy wchodzi w atmosferę. Gen. Hermaszewski wyjaśnił, że kapsuła ma autonomiczny system chłodzenia, który dba nie tylko o temperaturę wewnątrz, ale też o temperaturę zewnętrznej części. Dolna część kapsuły rozgrzewa się podczas zejścia do temperatury 2500 stopni, górna do około 1500. Spodnia część pochłania bardzo dużo energii, ale jej cześć też odparowuje oddając w ten sposób część energii. Na koniec też odstrzeliwywana jest rozpalona część osłony, żeby ciepło nie przenikało do środka. Hermaszewski żartobliwie stwierdził, że bardziej gorąco robi się nie tyle od tego co jest na zewnątrz, ile od tego co jest wewnątrz człowieka. Temperatura wewnątrz kapsuły podczas wchodzenia w atmosferę nie jest wyższa od normalnej o więcej niż 1, 2, maksymalnie do 5 stopni.

Trzecie pytanie dotyczyło badań naukowych przeprowadzanych przez gen. Mirosława Hermaszewskiego na pokładzie stacji Salut. Prowadził on badania medyczno-biologiczne (na sobie), geofizyczne, oraz technologiczne z zakresu inżynierii materiałowej. Technologiczna część jego badań polegała na topieniu w specjalnym urządzeniu kadmu, teluru i rtęci celem produkcji różnorodnych stopów. Normalnie nie da się tego zrobić na Ziemi, tak jak się nie da wymieszać oleju z wodą. W stanie nieważkości jednak substancje te przenikają się molekularnie i krystalizują jako monolit.

Czwarte pytanie zostało zadane przez nas 🙂 Ciekawi byliśmy jakie zapachy panują w rakiecie i na stacji. „Zależy kto jakie generuje” – taka była pierwsza odpowiedź. Jednak po chwili dowiedzieliśmy się, że „statek kosmiczny ma swój zapach„. Jest to jakby mieszanka lakieru i gumy. Systemy wentylacji i regeneracji powietrza pracują zwykle bardzo sprawnie. „Natomiast muszę powiedzieć, że zapachy z kuchni są czasami takie… 'różne’. W szczególności jak się coś przypali„. Gen. Hermaszewski wspomniał jak raz przypaliła się „zupka„, która potem drażniła mieszkańców stacji przez kilka dni. Opowiedział też, że wraz ze swoim przybyciem na stację przywieźli kolegom parę jabłek i cytryn. Po obraniu skórki zostały porozwieszane wzdłuż dróg którymi się przemieszczano. „Natomiast jeśli chodzi o inne zapachy to ich nie ma, proszę się nie bać„. Toalety na statkach są bardzo higieniczne i wszystko przechodzi przez bardzo dobre filtry.

Kolejne pytanie dotyczyło hałasu podczas startu. Gen. Hermaszewski powiedział iż jest od potworny, ale przytłumiony i bardziej wyrażony w drganiach konstrukcji. Słychać za to w momencie ruszania naprężenia.

Następne pytanie dotyczyło automatyzacji procedur startu i lądowania. Można się było dowiedzieć, iż start rakiety jest w pełni automatyczny, gdyż można go zaprogramować. Kosmonauci uzyskiwali kontrolę nad pojazdem dopiero po oddzieleniu się rakiety nośnej, po wejściu na orbitę. Za to skomplikowane procedury lądowania wymagały udziału astronautów, którzy musieli przeprowadzić bardzo szczegółową analizę ciężarową by określić środek masy pojazdu. Kosmonauci wspólnie określali orientację i obliczali impuls który trzeba wydać. Każdy z nich musiał być zdolny wykonać wszystkie obliczenia sam na wypadek niedyspozycji kolegi i braku łączności z kontrolą naziemną.

Padło też pytanie o to, czy gdyby wziąć sprawnego fizycznie człowieka „z ulicy” i wysłać w kosmos, to czy zdaniem Hermaszewskiego by przeżył. Astronauta stwierdził, że „może by i przeżył, ale to byłby tak silny wstrząs psychiczny, że tego typu eksperymentów bym raczej nie radził przeprowadzać„.

Przy okazji jednego z pytań Hermaszewski opowiedział o jedzeniu kosmicznym. „Były to wszystko półprodukty„. W menu kosmonautów znajdowały się mięsa z konserwy, ziemniaki, zupy, przeciery, owoce, ser, soki, kawa, herbata. Do większości dań należało wstrzyknąć wrzącą wodę, odzyskiwaną z powietrza z potu kosmonautów, dobrze przefiltrowaną i uzupełnioną solami mineralnymi.

Po serii pytań gen. Hermaszewski rozdawał autografy. I nam udało się zdobyć jeden 🙂

Autor

Marcin Marszałek