To się zdarza każdego miesiąca, za każdym razem, kiedy Księżyc jest w pełni. Przez około trzy dni cała powierzchnia Księżyca może zamienić się w potencjalnie niebezpieczne środowisko. W tym okresie naturalny satelita zanurza się w przedłużone pole magnetyczne Ziemi.

Wiatr słoneczny rozciąga magnetyczną bańkę wokół Ziemi, tworząc magnetyczny „ogon” (magnetotail). Kiedy Księżyc przechodzi przez to przedłużenie, na jego powierzchni może dochodzić do burz pyłowych i wyładowań statycznej energii elektrycznej. Takie burze mogą być spowodowane przez gorące, naładowane cząstki uwięzione w polu magnetycznym Ziemi. Najlżejsze i najbardziej mobilne cząstki, elektrony, zasypują powierzchnię Księżyca i nadają jej ujemny ładunek. Naukowcy uważają, że fotony ultrafioletu pochodzące ze światła Słońca mogą neutralizować ładunek poprzez wybijanie elektronów z powierzchni. Jednak na stronie Księżyca, na której panuje noc, ujemne ładunki mogą się akumulować bez przeszkód, tworząc statyczne napięcia dochodzące do setek lub nawet tysięcy woltów.

Naładowany pył może unosić się nad powierzchnią Księżyca i skutecznie utrudniać pracę astronautom. Bohaterzy misji Apollo nie lądowali na srebrnym globie w okresie, gdy ten przechodził przez przedłużenie magnetyczne Ziemi. Sonda Lunar Prospector, która znajdowała się na orbicie Księżyca w 1998 i 1999 roku, zanotowała w trakcie magnetycznych przejść skoki napięcia z -200 V do -1000 V. Zdaniem naukowców takie zmiany napięcia mogą być jeszcze większe w trakcie burz słonecznych.

Autor

Andrzej Żukowski