Uderzenia planetoid w powierzchnię Ziemi zazwyczaj kojarzą się z kataklizmami i wymieraniem gatunków. Tymczasem okazuje się, że być może w pewnym okresie rozwoju ziemskiego życia kosmiczne bombardowanie nie tylko nie zdołało go wytrzebić, ale wręcz zapewniło mu dogodne warunki do przetrwania.

Około 700 milionów lat po powstaniu Układu Słonecznego, czyli ok. 4 miliardy lat temu, miał miejsce okres zwany Late Heavy Bombardment (późne ciężkie bombardowanie, LHB), w którym planety wewnętrzne permanentnie znajdowały się w deszczu planetoid. Pozostałością tego okresu są poorane kraterami skorupy Merkurego i Księżyca. Mechanizm, który wywołał LHB, nie jest wyjaśniony, ale być może odpowiadały za niego planety zewnętrzne, które przenosząc się w dalsze rejony Układu Słonecznego zaburzyły ruch orbitalny wielu planetoid i komet.

Dotychczas uważano, że trwający nawet 200 milionów lat okres LHB musiał wysterylizować ziemską powierzchnię. Do pewnego stopnia jest to prawda – żywe organizmy zostały starte z powierzchni Ziemi. Mogły jednak przetrwać pod powierzchnią, a umożliwiło im to… bombardowanie. Symulacje komputerowe przeprowadzone przez astrobiologów pokazują, że uderzenia stworzyły w skorupie ziemskiej liczne pęknięcia i „kanały wentylacyjne”, w których bakterie mogły rozkwitać. Nawet przy najbardziej ekstremalnych parametrach symulacji życie nie było wytrzebiane doszczętnie – zawsze pozostawały ukryte w rowach i szczelinach szczepy ciepłolubnych mikrobów. Być może to właśnie one były pierwszymi okazami ziemskiego życia.

Autor

Paweł Laskoś-Grabowski