29 września amerykańska sonda MESSENGER przeleciała zaledwie 228 kilometrów ponad powierzchnią Merkurego. Poruszała się dokładnie po zaplanowanej orbicie. Niestety, statek kosmiczny niespodziewanie przełączył się w tryb awaryjny.

Głównym celem przelotu, który miał miejsce w środę było takie zmodyfikowanie orbity sondy, aby w marcu 2011 roku mogła ona znaleźć się na orbicie wokół pierwszej planety Układu Słonecznego. Cel ten został zrealizowany.

Jednak 4 minuty przed największym zbliżeniem do planety niespodziewanie utracono kontakt z MESSENGERem. Stało się to, gdy statek znajdował się w cieniu planety (i baterie słoneczne nie dostarczały energii). Sonda przełączyła się w stan awaryjny. Ponowna łączność została nawiązana krótko potem.

Trwa w tej chwili analiza danych nadesłanych z sondy. Kontrola lotu ma nadzieję, ze pozwoli to na ustalenie co było przyczyną problemów.

Mimo awarii, w czasie przelotu udało się przeprowadzić obserwacje powierzchni planety. Sfotografowano między innymi 5 procent powierzchni, która nigdy wcześniej nie była obserwowana. Badano też delikatną atmosferę Merkurego i tajemniczy „ogon” cząstek ciągnący się za planetą.

Autor

Michał Matraszek

Komentarze

  1. mir83    

    tajemniczy ogon — tak na chłopski rozum
    moim zdaniem ogon powstaje w skutek obdzierania przez wiatr słoneczny powierzchni planety :>

Komentarze są zablokowane.