Dziś z powodzeniem wyniesiony został satelita HESSI. Jednak start misji opóźnił się łącznie o 19 miesięcy z 6 różnych powodów. Jak do tego doszło?

Celem orbitującej na wysokości około 600 kilometrów HESSI ma być obserwacja nasilniejszych eksplozji w Układzie Słonecznym. Kosztująca 85 milionów dolarów misja została zaprojektowana dla NASA przez University of California-Berkeley.

Satelita będzie badał przyczyny erupcji słonecznych i sposoby uwalniania przez nie energii. Rozbłyski słoneczne mogą prowadzić do uszkodzeń orbitujących satelitów, zagrażać zdrowiu astronautów, zakłócać komunikację i pracę sieci energetycznych na Ziemi.

Początkowo start planowano na lipiec 2000 roku, by sonda od razu mogła patrzeć na Słońce znajdujące się u szczytu aktywności w swym 11-letnim cyklu.

Jednak w marcu 2000 roku, podczas testów odporności HESSI na wibracje (testy symulują warunki panujące podczas startu), urządzenie testujące (trzęsące satelitą) uległo uszkodzeniu. Tak zwany „shaker” („potrząsacz”) doprowadził do 10-krotnego przekroczenia założonych poziomów przeciążeń i narażając HESSI na przeciążenia rzędu 20 G doprowadził do jej uszkodzenia. Uznano, że za porażkę odpowiedzialny był brak konserwacji „shakera”.

Satelita HESSI w konfiguracji startowej, już po naprawach uszkodzeń wynikłych z awarii urządzenia testującego.

NASA zdecydowała, że HESSI jest warta naprawienia i kolejną datę startu wyznaczono na listopad 2000 roku. Data jednak okazała się nierealna, gdy zdecydowano o otwarciu wszystkich urządzeń elektronicznych celem przebadania umieszczonych wewnątrz układów.

Dodatkowe testy opóźniły misję do marca 2001. Jednak i ta data nie okazała się ostateczną. W październiku 2000 roku rakieta Pegasus wyniosła na orbitę satelitę HETE-2 mającego poszukiwać rozbłysków gamma. Start zakończył się sukcesem, jednak jego późniejsze analizy ujawniły, że separacja drugiego stopnia nie była poprawna. Mimo iż nie spowodowało to klęski misji HETE-2, NASA zdecydowała o przeprojektowaniu systemu separacji rakiety.

W rezultacie czas startu ześlizgnął się na czerwiec 2001 roku. Późną wiosną poprawiony Pegasus był gotów i wszystko szło zgodnie z planem. Ważący 290 kilogramów satelita został umieszczony w rakiecie, a ta przytwierdzona do odrzutowca. Kiedy satelita leciał z bazy Vandenberg do bazy na przylądku Canaveral na Florydzie, skąd miał startować, testowany przy pomocy Pegasusa ponaddźwiękowy pojazd X-43A uległ katastrofie. Zawiódł pierwszy stopień prawie identycznego Pegasusa, wymykając się spod kontroli operatorów.

Nie tracono nadziei, że nowe wydarzenie opóźni start zaledwie o kilka tygodni, jako że na szczęście jedną z niewielu różnic pomiędzy Pegasusem HESSI a tym, który uległ katastrofie, były systemy sterowania i awionika.

Niestety, biorąc pod uwagę kończący się czas ważności baterii wewnątrz Pegasusa, musiał on wrócić z Florydy do Vandenberg, a NASA zdecydowała o opóźnieniu HESSI do moementu wyjaśnienia katastrofy X-43A.

Śledztwo w sprawie katastrofy X-43A przedłużyło się do jesieni. We wrześniu 2001 zawiodła rakieta Taurus, nie wynosząc poprawnie na orbitę komercyjnego satelity fotografującego Ziemię. Tutaj również wystąpiły problemy ze sterowaniem, a że rakieta Taurus jest podobna do Pegasusa, stały się one piątą przyczyną opóźnienia.

Zdjęcie z 21 września 2001. W chwilę po próbie uruchomienia silnika w drugim członie rakiety stracono kontrolę nad nią.

Pod koniec 2001 roku uznano, że awarie X-43A i Taurusa nie zapowiadają niepowodzenia misji HESSI. Start zaplanowano na 24 stycznia. 13 stycznia doszło do awarii rakiety związanej z systemem obrony przeciwrakietowej. Pozornie wydawało się, iż nie ma to związku z HESSI, jednak wkrótce okazało się, że zawiódł silnik GEM, produkowany przez tą samą firmę co… kolejne stopnie Pegasusa. Mimo różnicy rozmiarów, techniki produkcji i materiały są te same. Start HESSI został więc znów opóźniony.

Ostatecznie satelita wystartował 5 lutego 2001, o czym piszemy już w HESSI wreszcie na orbicie„>innym newsie.

Kontrolerzy misji mają nadzieję, że mimo nietrafienia w słoneczne maksimum, wciąż uda im się coś zobaczyć. Na szczęście wygląda na to, że wysoka aktywność słoneczna wciąż się utrzymuje, o czym świadczą liczne erupcje pod koniec 2001 roku.

Autor

Marcin Marszałek