Przedstawiciel Rosyjskiej Agencji Kosmicznej (RKA) powiedział w poniedziałek, że jego firma nie jest „biurem podróży”. Jednocześnie przyznał, że po pierwszym udanym locie Amerykanina Agencja chce dalej wysyłać w przestrzeń kosmiczną „turystów”.

Nie możemy pracować jak biuro podróży i proponować od ręki turystom lotu w kosmos – powiedział rzecznik RKA Wiaczesław Michajliczenko.

Podkreślił, że do takiego lotu konieczne jest długotrwałe i trudne przygotowanie. Wyjaśnił, że kandydat do podróży kosmicznej musi odbyć też poufną rozmowę, w trakcie której omawiane są wszystkie szczegóły ekspedycji, w tym jej termin i koszty, szacowane średnio na 20 mln dolarów. Dopiero po przejściu badań lekarskich przyszły „kosmiczny podróżnik” może rozpocząć zajęcia w centrum szkolenia kosmonautów w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą.

Pierwszy kosmiczny turysta, amerykański biznesmen Dennis Tito, zapłacił 20 mln dolarów za ośmiodniowy pobyt na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). 60-letni multimilioner, którego lotowi do końca sprzeciwiali się Amerykanie, przeszedł pomyślnie szkolenie, a poza tym niegdyś pracował jako inżynier budowy rakiet, czyli, jak utrzymują Rosjanie, „nie był zielony”. Mimo że podczas pobytu Tito w rosyjskim module stacji nie doszło do żadnego incydentu, szef NASA Dan Goldin chce, by Rosjanie opłacili straty moralne, jakie ponieśli kontrolerzy lotu i członkowie załogi stacji, którzy, zdaniem NASA, przeżywali znacznie większy niż zazwyczaj stres wywołany obecnością na pokładzie osoby cywilnej.

Autor

Marcin Marszałek