Finał Cassiniego zbliża się wielkimi krokami i wzbudza coraz większe emocje, lecz tak naprawdę nie jest to pierwsze „zakończenie” misji. Główna jej część miała trwać zaledwie cztery lata: od wejścia na orbitę wokół Saturna w 2004 roku do lipca 2008 roku. Misja została jednak dwukrotnie przedłużona. Kolejne jej fazy są nazywane Misjami Równonocy i Przesilenia, co stanowi nawiązanie do zjawisk zachodzących na Saturnie w czasie trwania tych etapów misji. Dzięki temu sonda Cassini pozostaje na orbicie już prawie 13 lat.

Dlaczego tym razem to już naprawdę koniec?

Sonda Cassini od początku swej podróży posiada ograniczone zasoby paliwa niezbędnego do korygowania toru jej lotu. W chwili obecnej są one już na tyle niewielkie, że kontynuacja misji szybko uniemożliwiłaby jej operatorom kontrolowanie trajektorii lotu. Z kolei pozostawienie sondy bez kontroli na orbicie mogłoby doprowadzić w dalszej przyszłości do zderzenia Cassiniego z Enceladusem lub Tytanem, dwoma księżycami Saturna. Tak duża ostrożność naukowców wynika z tego, że na tych dwóch księżycach, zgodnie z badaniami wykonanymi przez sondę, mogą występować warunki sprzyjające rozwojowi życia. Aby odsunąć choćby najmniejsze niebezpieczeństwo zanieczyszczenia tych nienaruszonych środowisk, sonda na wszelki wypadek zostanie zniszczona w atmosferze Saturna.

Autor

Avatar photo
Katarzyna Mikulska

Od 2013 roku związana z Klubem Astronomicznym Almukantarat

Komentarze

  1. Jerzy Nita    

    Moim zdaniem sondy i stacje orbitalne powinny po zakończeniu misji pozostawać na bezpiecznych orbitach. Doczekałyby wtedy epoki rozwiniętej turystyki kosmicznej i stałyby się jej niezaprzeczalną atrakcją.

    1. Tadek Wrona    

      Czyli na geostacjonarnych? To przecież niewykonalne, aby Cassini ze swojej obecnej orbity przeszedł na stacjonarną. Z kolei umieszczenie go od początku na stacjonarnej ograniczyłoby masakrycznie zdolność do wykonywania jakichkolwiek badań. Ergo niewykonalne. Inna natomiast sprawa jest irytująca, a mianowicie jak wyżej napisano boją się zanieczyszczenia Tytana – przecież razem z Cassinim leciał Huygens, który lądował na Tytanie i nadal tam jest. Więc WTF? O czym mowa? I tak już jest skażony. Z resztą nie ma czegoś takiego jak warunki sprzyjające życiu na Tytanie. Tam jest minus pierdylion stopni, mało światła słonecznego, brak wielu wielu wielu innych niezbędnych czynników.

      1. PaSKud    

        Dwie sprawy:
        – lądownik był od początku przygotowany sterylnie do lądowania na Tytanie a orbiter już nie
        – żadna orbita nie jest stabilna w 100% po wsze czasy. Minimalne odchylenia po latach się nawarstwią i ostatecznie orbita ulegnie zmianie w sposób niemożliwy do przewidzenia

        1. Tadek Wrona    

          Wszystko prawda, choć orbity geostacjonarne to kwestia naprawdę tysięcy lat. Kto by się tam za tysiąc lat przejmował jakąś starą sondą. Zaś co do bakterii, to one tam właściwie powoli wymierają raczej, a nie się rozwijają. Powoli temperatury i promieniowanie kosmiczne zrobią swoje.

      2. Arkadiusz Gajek    

        Orbita geostacjonarna miałaby być stabilna? Bycie na orbicie kronostacjonarnej, czyli wiszenie nad tym samym punktem równika Saturna (cokolwiek znaczy stały punkt w przypadku gazowej planety), wymagałoby orbity o promieniu 112250 km, czyli latania wewnątrz pierścienia B, blisko przerwy Cassiniego. Jak najbardziej życzyłbym nam wszystkim zobaczenia fotek z takiej wspaniałej miejscówki w tym najjaśniejszym i najmasywniejszym pierścieniu :), ale o stabilności takiej orbity (zderzenia z ziarenkami pierścienia, „mielenie” przez księżyce pasterskie) trudno mówić.

Komentarze są zablokowane.