Mamy ogromną przyjemność zaprezentować zbiór astronomicznych fotografii autorstwa Janusza Wilanda. Każde ze zdjęć obecnego prezesa warszawskiego oddziału PTMA ma swoją historię. Mieliśmy szczęście i część z tych opowieści mogliśmy poznać. Tym samym oczywiście mogą je poznać nasi Czytelnicy. Zapraszamy do obejrzenia fotografii i do niezwykłej lektury.

Janusz Wiland jest wieloletnim, doświadczonym miłośnikiem astronomii. Od 1996 roku pełni funkcję prezesa warszawskiego oddziału PTMA. Odznaczony złotą honorową odznaką PTMA autor pisze o sobie: „W swoim życiu miałem wiele różnych zainteresowań, ale astronomia chyba mi już nie przejdzie„. Oby nie przeszła 🙂 O wiedzy i zaangażowaniu Janusza Wilanda świadczy także jego strona domowa, którą gorąco polecamy każdemu miłośnikowi astronomii. Ale teraz oddajmy już na dłużej głos autorowi.

Fotografuję od 1968, kiedy to moim pierwszym aparatem była Smiena-8. Przed tym aparatem miałem styczność z Druhem i quasi lustrzanką dwuobiektywową Kodakiem, który robił zdjęcia w formacie 6×6 ale do dyspozycji miałem tylko migawkę 1/100 sek. i przesłony f/8 f/11 i f/16. Dopiero od małoobrazkowej Smieny zacząłem samodzielnie wykonywać zdjęcia. Miałem własną ciemnię fotograficzną w łazience i sam bawiłem się w wywoływanie negatywów i zdjęć. Wykonywałem wiele zdjęć, na wszelkich uroczystościach, wycieczkach klasowych, wakacjach i także bez okazji – tylko tak, aby coś sfotografować. Po kilku latach w 1976 roku kupiłem sobie lustrzankę obiektywową Zenit-E. To był sprzęt! Mogłem wtedy dobierać sobie dowolne obiektywy i mozliwość ustawiania ostrości na matówce i właściwe kadrowanie fotografowanych obiektów – to było cudowne. Przez 15 lat z powodzeniem ten aparat wiernie mi służył aż do 1981, kiedy to kupiłem sobie jeszcze Pentax Asahi. Ten Zenit-E stosowałem do zdjęć astronomicznych jeszcze w 1999 roku, aż do momentu totalnego zacięcia się migawki. Naprawa nie miała sensu, gdyż taki sam używany aparat kupiłem na bazarze za 35 zł.

W tamtych początkowych czasach mojego fotografowania (koniec lat 60-tych) zainteresowałem się także astronomią i do tej pory dla mnie jest niepojęte dlaczego swoje pierwsze astronomiczne zdjęcie wykonałem dopiero 15 grudnia 1982 podczas zaćmienia Słońca. Pewnym wytłumaczeniem tego było zupełne niepowodzenie podczas pierwszych zdjęć Księżyca w 1976 roku projekcją okularową przez lornetkę i to aparatem trzymanym w rękach opartych na parapecie okna. To nie mogło wyjść dobrze i żadne zdjęcie nie wyszło ostro. Tak więc podczas tamtego zaćmienia Słońca w 1982 robiłem zdjęcia czarnobiałe i slajdy. Slajdy wyszły nawet nieźle przez zespół kilku filtrów fotograficznych. Po obróbce w komputerze zdjęcie zaćmionego Słońca razem z plamami przedstawia się zupełnie nieźle.

Zaćmienie Słońca 15 grudnia 1982

Wykonana przez zespół kilku filtrów fotografia przedstawia częściowo zaćmione Słońce z plamami obserwowane 12 grudnia 1982 roku. Zdjęcie poddano obróbce komputerowej. Sprzęt: luneta 65×400, projekcja okularowa, 3 filtry fotograficzne. Film: slajdy ORWO NP21. Czas naświetlania: 1:500 sek.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

Następne zdjęcia nieba udało mi sie wykonać dopiero 12 grudnia 1987. Było to wtedy, gdy wykonałem swój pierwszy drewniany przyrząd do prowadzenia za gwiazdami. Fotografia komety Bradfielda 1987 w pobliżu gwiazd 1 Peg i 2 Peg wyszła nieźle, gdyż można na niej odróżnić kometę od gwiazd. Ja byłem z tego zdjęcia bardzo zadowolony, gdyż podczas tego krótkiego 4 minutowego czasu naświetlania uzyskałem zasięg 9,8 mag, w Warszawie na logii budynku 10-piętrowego! Potem wykonywałem już coraz więcej zdjęć nocnego nieba. Aż do 9 lutego 1990 roku kiedy to postanowiłem utrwalić przebieg całkowitego zaćmienia Księżyca na kolorowych zdjęciach. I zdjęcia udały sie znakomicie, bo pogoda była cudowna. Aktualnie klisza ta jest już okropnie porysowana od wielokrotnego odbijania w Foto-Labach kolejnych porcji zamówień.

Zaćmienie Księżyca 9 lutego 1990

Fotografia przedstawia Księżyc zaćmiony 9 lutego 1990 roku. Sprzęt: teleskop TN 135/1350. Film: Kodak Gold 200ASA. Czas naświetlania: chyba 0,5 sek.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

I tak zaczęła się dla mnie epoka kolorowych zdjęć w astronomii, która trwa do tej pory. W 1994 podczas zaćmienia Słońca wykonałem wiele zdjęć z naszego obserwatorium PTMA w Warszawie na dachu budynku CAMK-u. Te zdjęcia zostały wyróżnione w konkursie „Wiedzy i Życia” i w nagrodę otrzymałem roczną prenumeratę tego pisma.

Zaćmienie Słońca i Panasonic 10 maja 1994

Słońce uchwycone 10 maja 1994 roku w Warszawie podczas częściowego zaćmienia. Sprzęt: luneta Zeiss 80×1200 bez filtru. Film: Kodak Gold 200ASA. Czas naświetlania: 1:125 sek.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

W 1996 roku przebywałem na wakacjach w Skowronkach na Mierzei Wiślanej koło Kątów Rybackich. Lubiłem tam chodzić na zachody Słońca. 20 lipca była piękna pogoda i udałem się na plażę na sfotografowanie serii zdjęć zachodzącego Słońca nad Zatoką Gdańską.

Zachód Słońca w lipcu 1996

Na fotografii widoczne jest Słońce zachodzące 20 lipca 1996 w Skowronkach na Mierzei Wiślanej. Akurat tego dnia panujący wtedy rozkład temperatur powietrza nad wodą umożliwił uwiecznienie ciekawego efektu załamania promieni Słonecznych w atmosferze. Sprzęt: luneta 65×800. Film: Kodak Gold 200ASA. Czas naświetlania: 1:500 sek.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

Następnej nocy pewien przypadek dopomógł mi wykonać inne ciekawe zdjęcie, które nazwałem „Wirujący Świat”. Tam w ośrodku wczasowym było wtedy bardzo czarno. Te ciemności niestety przyczyniły do pewnej katastrofy, gdyż około północy nie zauważyłem nogi mojego statywu i przewróciłem całe moje drewniane urządzenie do fotografowania nieba na betonowy chodnik. Główna część urządzenia pękła i nie nadawała się już do użytku. I tak mogłem wykonywać zdjęcia już tylko nieruchomym aparatem. Skoro tak, to skierowałem aparat na biegun północny i zacząłem naświetlać zdjęcie. Pod koniec naświetlania czyli po ok. 18 minutach, gdy spostrzegłem już granatowy kolor nieba wyłączyłem migawkę. W kadrze znalazła się też sosna, która oświetlana była przez słabą żarówkę z odległości jakiś 100 metrów, której światło przy takim długim czasie ekspozycji dało świetne jej doświetlenie. Zdjęcie to bardzo mi się podoba.

18-minutowa ekspozycja okolic bieguna północnego. 22 lipca 1996 roku. Sprzęt: obiektyw Flektogon 35/2.4. Film: 3200ASA.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

12 października 1996 było widoczne w Warszawie zaćmienie Słońca i o dziwo pogoda była wtedy bardzo dobra. Podziwiając to zaćmienie z obserwatorium PTMA przy ul. Bartyckiej 18, razem z ok. 60-osobową grupą zaproszonych osób, wykonywałem zdjęcia. Znowu przypadkiem zaćmione Słońce chowało się za pomnikiem Polski Walczącej na górce odległej od nas nieco ponad kilometr. Mam wykonaną całą sekwencję zdjęć w czasie przechodzenia Słońca za tym pomnikiem. Przedstawiam grafikę czarno-białą jednego ze zdjęć tej serii oraz zdjęcie teleobiektywem już bez użycia filtru.

Zaćmienie Słońca 12 października 1996 - grafika

Grafika przedstawiająca zaćmione częściowo Słońce przechodzące za pomnikiem Polski Walczącej. 12 października 1996. Sprzęt: luneta 65/800, ciemnoszare filtry.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

Zaćmienie Słońca 12 października 1996

Częściowo zaćmione Słońce po przejściu za pomnikiem Polski Walczącej. 12 października 1996. Sprzęt: teleobiektyw bez użycia filtrów.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

W następnym roku miłośnicy astronomii mogli podziwiać piękną kometę Hale-Boppa. Jej dwa warkocze były świetnie widoczne gołym okiem, a przez lornetkę widok był cudowny. 16 marca 1997 wybrałem się z Andrzejem Mikielem w okolice Sopotu na zakrycie brzegowe jasnej gwiazdy. Księżyc był wtedy w pierwszej kwadrze i w obserwacji tego zjawiska przeszkadzała nam tylko… kometa. Widok był śliczny. Po samym zakryciu, które obserwowałem przy drodze Bojan-Tuchom znalazłem jedyną betonową podstawę słupa telegraficznego, na którym mogłem oprzeć aparat fotograficzny. Ponieważ nie miałem prowadzenia, postanowłem naświetlać zdjęcie pół minuty. Na matówce widziałem kometę, jakieś pojedyncze gwiazdy i zarys zabudowań, które były skryte w ciemności tuż pod kometą. Gdy kończyłem naświetlanie kadru, to zza zakrętu, na szczęście z tyłu, wyjechał samochód, który miał włączone długie światła. Jak się później okazało po wywołaniu zdjęcia, te światła dały znakomity efekt. Zabudowania te zostały dobrze oświetlone, a niebo było rozjaśnione przez pobliski Księżyc w kwadrze. Zdjęcie wygląda dla mnie fantastycznie. Jeden Szwajcar po obejrzeniu tego zdjęcia w Internecie zachwycał się zgraniem kątów warkoczów komety z kątami dachów zabudowań i drutów telegraficznych na niebie. Był pewny celowego mojego działania. Nie wiedział tylko, że tych zabudowań prawie nie widziałem, a druty telegraficzne dojrzałem dopiero na zdjęciach.

Kometa Hale-Boppa koło Sopotu

To wykonane 16 marca 1997 w okolicach Sopotu zdjęcie prezentuje kometę Hale-Boppa. Sprzęt: obiektyw Flektogon 35/2.4. Film: 400ASA. Czas naświetlania: 30 sek.     Autorem zdjęcia jest Janusz Wiland, publikacja za zgodą autora.

Zapraszamy do lektury kolejnych stron: [1] [2] >>


Autor

Marcin Marszałek