Według wstępnych obliczeń planetoida nazwie 2002 NT7 ma szansę jeden na milion by uderzyć w Ziemię w lutym 2019 roku. Zanim wpadniemy w panikę warto dokładniej przyjrzeć się sytuacji.

Niebezpieczny obiekt o średnicy 2 kilometrów został wykryty 5 lipca 2002 przez astronomów z Nowego Meksyku.

W Układzie Słonecznym, oprócz planet, znajduje się mnóstwo różnych ciał niebieskich: komet, planetoid. Rysunek pokazuje ich położenie 20 lipca 2002 roku. Jasnoniebieskie linie oznaczają orbity planet. Zielone punkty to planetoidy (planetki). Czerwone punkty to planetoidy, które zbliżają się do Słońca na mniej niż 1,3 jednostki astronomicznej i dla których istnieje (przynajmniej teoretycznie) ryzyko zderzenia z Ziemią. Komety oznaczono jako ciemnoniebieskie kwadraty, a ciemnoniebieskie punkty to Planetoidy Trojańskie, poruszające się po orbicie Jowisza. Większość planetoid w Układzie Słonecznym znajduje się między orbitami Marsa i Jowisza. Tworzą one tak zwany Pas Główny. Przedstawiony obrazek zmienia się każdego dnia, gdy planetoidy i komety poruszają się po orbitach. Istnieje możliwość śledzenia ich aktualnego położenia.

Ustaliliśmy, że 2002 NT7 leci z szybkością 28 kilometrów na sekundę, obiega Słońce w 837 dni, a jej orbita przecina się z orbitą Ziemi. 1 lutego 2019 roku drogi obu ciał niebieskich mogą się skrzyżować” – poinformował wczoraj agencje Donald Yeomans z NASA.

2002 NT7 to pierwszy kosmiczny obiekt, który w tzw. skali Palermo uzyskał dodatnią wartość. Wynosi ona 0,06

Skala Palermo (Palermo Technical Impact Hazard Scale) pozwala na porównywanie zagrożeń ze strony różnych obiektów. Skala stanowi porównanie prawdopodobieństwa kolizji z danym (odkrytym) obiektem z prawdopodobieństwem kolizji z nieznanym (potencjalnym) obiektem tego samego rozmiaru bądź większym (z tzw. ryzykiem tła). Prawdopodobieństwo impaktu związane z ryzykiem tła określane jest dla okresu czasu do wyznaczonego momentu kolizji ze znanym obiektem. Dla wygody skala jest logarytmiczna. Dla przykładu wartość -2 w skali Palermo oznacza, iż ryzyko kolizji z obiektem jest 100 razy mniejsze niż potencjalne ryzyko kolizji z jakimś nieznanym obiektem do momentu przewidywanego impaktu.

Wartości mniejsze od -2 w skali Palermo oznaczają sytuacje w których prawdopodobieństwo impaktu jest nieznaczne. Wartości od -2 do 0 wskazują sytuacje które warto monitorować. Wartości dodatnie wskazują sytuacje do które należy traktować poważnie.

Co więc dalej?

Na łamach BBC straszy dr Benny Peiser z brytyjskiego John Moores University: „Skutki byłyby straszne. Dość powiedzieć, że obiekt, który spustoszył tunguską tajgę w 1908 roku, miał ledwie kilkadziesiąt metrów średnicy. Masa 2002 NT7 jest 8000 razy większa. Taka planetoida, uderzając w Ziemię, w najlepszym przypadku wymazałaby z niej cały kontynent i spowodowałaby globalną zmianę klimatu„.

Sprawę zagrożenia asteroidą poruszył też nawet brytyjski deputowany do parlamentu Lempit Opik, który od dawna wzywał rząd do poważniejszego potraktowania zagrożenia rozbicia się na powierzchni Ziemi ciała niebieskiego.

Opik proponował między innymi premierowi Tony’emu Blairowi, by podjął ten temat podczas rozmów z George’em Bushem na temat zagrożeń dla pokoju na świecie. Na razie nic nie wskazuje jednak, by szef brytyjskiego rządu potraktował tę propozycję poważnie.

Sam Donald Yeomans uspokaja: „Póki co rozważania na temat konsekwencji zderzenia 2002 NT7 z Ziemią uważam za przedwczesne„.

Zanim zaczniemy budować bunkry i realizować holywoodzkie scenariusze, warto poczekać na dokładniejsze wyznaczenie orbity planetoidy. Za wcześnie jeszcze na panikę, większość naukowców podchodzi na razie do sprawy z dystansem. Czytając wszelkie doniesienia, warto wziąć pod uwagę, że liczne osoby będą się starały wykorzystać rozpalone przez kino i prasę obawy, by zarobić trochę pieniędzy, nagłośnić swoją działalność, lub zbić kapitał polityczny. Z pewnością wśród tej grupy ludzi znajdzie się też niestety kilku naukowców.

Na koniec warto wspomnieć niedawny bliski Było blisko„>przelot planetoidy 2002 MN, która prawdziwie zaskoczyła naukowców, oraz Gaia – pierwsza linia obrony przed armagedonem„>europejski projekt Gaia, mający na celu wykrywanie niebezpiecznych planetoid.

Autor

Maciej Myśliwiec

Komentarze

  1. GAD    

    Jeszcze wczesniej — Kiedys czytalem, ze juz w 2007 roku kometa czy tam asteroida AM10 moze zblizyc sie do niebezpiecznej odleglosci od Ziemi. Dokladnie mialo to byc 7.VII.2007.

    1. Anonymous    

      no nie wiem — 😛

  2. TIGER(Marek)    

    Asteroida — Witam

    Jeśli już ta Asteroida jest pewniakiem jeśli chodzi o kolizję z Ziemią
    czy niepowinniśmy już przygotowywać plan co zrobić z tym problemem.
    A może Amerykania wyślą sondę na tą asteroide by zbadano jej gęstość,
    strukturę. A może poprostu niewalnie ona w Ziemię. Mam nadzieję ,że
    tak się niestanie bo niechcę tak młodo umierać? Czy ktos odpowie mi na
    to pytanie?

    1. Tomek    

      Nie mamy na to wpływu — Siedząc swego czasu na 5 godzinnym potwornym wykładzie z teorii mechanizmów, szacowałem sobie pęd takiego kamyka, tylko, że o średnicy jednego kilometra. Możliwości zmiany orbity, rozbicia , budowy odpowiednich rakiet, środków, celności ewentualnych pocisków, możliwościwyniesienia głowic itd. Rzeczywistość jest przykra. Bez względu na Jego gęstość, ani inne jego cechy fizyczne – nie obroniy się.
      Nie posiadamy ani technologii, ani politycznej woli, ani szans na obronę. Działania polityczne zostaną podjęte dopiero po następnych wyborach w USA, i to tylko wtedy gdy prawdopodobieństwo stuknięcia kamyka w kapitol przekroczy 1/100. Jeżeli go nie przekroczy na start jakiegokolwiek projektu trzeba będzie czekać kolejne 4 lata. Czas jest natomiast nieubłagany. Czym wcześniej dalibyśmy mu klapsa tym bardziej zmienilibyśmy jego trajektorię (ale jeżeli się pomylimy, możemy dać mu klapsa nie w tą stronę i popełnić globalne , kosmiczne sepuku) czym później , tym trudniej.
      Rosja jest za biedna, Europa zbyt zbiurokratyzowana na podjęcie decycji obciążającej gigantycznym przedsięwzięciem jej budżet, a wszyscy razem i tak pokłucą się o pieniądze i będą liczyć na szczęście ( o włos ale minie ). Kiedy już będzie pewne , że dostaniemy strzał – rozpocznie się wysyłanie bomb, petard i innych objawów szarpania się w sieci co w najlepszym razie rozwali 1 kamyk na tysiące tunguskich meteorytów, które wytrzebią nas jeszcze lepiej (zbyt późny czas nie pozwoli na ich rozproszenie). Do ostatnich chwil na ekranach telewizorów będziemy obserwować zbliżającą się śmierć, na 2 godziny przed wielkim pływaniem w 300 metrowej fali która będzie się przetaczać przez Ziemię po bliskim spotkaniu 3 stopnia satelity sfotografują z bliska nowy kawałek naszej planety i powitają go kolejnymi bombami z opisanym wyżej skutkiem. W ostatnich chwilach wszyscy ateiści się nawrócą, Żydzi pogodzą się z Palestyńczykami i Arafatowi posadzą drzewko w alei sprawiedliwych, a Bin laden przeprosi Amerykę za WTC i wszystko co zrobi jeszcze do 2019. A Bóg w odpowiedzi na 7 miliardów modlitw o ominięcie ukaże brodatą twarz na ekranach telewizorów i powie – „Po co się modlicie, przecież to ja to odpowiednio skierowałem, wkurzyliście mnie – to już koniec zabawy, zabawka mi się znudziła, eksperyment się nie powiódł, zmieniam hobby”. Basta

      1. widom    

        Mieć dystans do siebie samego i otaczającego nas wszechświata — Rachunek prawdopodobieństwa jednoznacznie określa szansę zaistnienia katastrofy. Oczywiście będą jeszcze poprawki w wyliczeniach które mogą zrówno zwiększyć jak i zmniejszyć ryzyko uderzenia. Narazie jest to 1/1000 000 a to wystarczająco małe prawdopodobieństwo aby nie panikować. Dla tych co lubią się zamartwiać dodam że „koniec świata” jest teoretycznie możliwy codziennie. Wystarczy duże usunięcie tektoniczne dna morskiego, które może wywołać znacznie większe fale od uderzenia planetoidy. Dlatego najważniejsze to „nie dać się wariować”.

      2. widom    

        Mieć dystans do siebie samego i otaczającego nas wszechświata — Rachunek prawdopodobieństwa jednoznacznie określa szansę zaistnienia katastrofy. Oczywiście będą jeszcze poprawki w wyliczeniach które mogą zrówno zwiększyć jak i zmniejszyć ryzyko uderzenia. Narazie jest to 1/1000 000 a to wystarczająco małe prawdopodobieństwo aby nie panikować. Dla tych co lubią się zamartwiać dodam że „koniec świata” jest teoretycznie możliwy codziennie. Wystarczy duże usunięcie tektoniczne dna morskiego, które może wywołać znacznie większe fale od uderzenia planetoidy. Dlatego najważniejsze to „nie dać się wariować”.

        1. Tomek    

          Jasne, że nie wpadać, bo i tak nie mamy wpływu na to co się stanie — Wpadanie w panikę nie ma sensu, bez wzgledu na okolicznosci i rachunek prawdopodobienstwa. Mój czarny scenariusz zakladał, ze asteroid JEST NA KOLIZYJNYM. Gdyby był, to tak by było, bez paniki, bez działania… Dopóki DYSTANS by się zasadniczo nie zmniejszył….
          Pozdrowionka sielankowe z dużego dystansu.

  3. mRqS    

    Meteoryt Tunguski????!! — Ciekawe, dlaczego pozaziemski statek, który rozwalił sie w 1908r. ciągle nazywa się asteroidą lub meteorytem?
    Od kiedy to meteoryty lecąc nagle zmieniają kierunek lotu? :)))

    mRqS

    1. Michal M.    

      Teraz moja kolej na moje pytania?

      > Ciekawe, dlaczego pozaziemski statek, który rozwalił sie w
      > 1908r. ciągle nazywa się asteroidą lub meteorytem?
      > Od kiedy to meteoryty lecąc nagle zmieniają kierunek lotu? :)))

      A od kiedy zmieniaja kierunek lotu zepsute statki kosmiczne
      ufiakow majace sie za chwile rozbic? 😉

      Poza tym – kazdy obiekt poruszajacy sie w ziemskim polu
      grawitacyjnym inaczej niz pionowo zmienia kierunek lotu,
      nawet meteor.

      Rozumiem, ze byles na Syberii 30 czerwca 1908 roku i widziales
      jak ten statek spada po drodze zmieniajac kierunek lotu i ze byles
      na to spotkanie przygotowany. Bylbys bardziej wartosciowym
      swiadkiem niz mieszkancy tamtych okolic (nieliczni, zapytani
      po wielu latach i nie majacy pojecia, ze za chwile stanie sie cos
      dziwnego). Moze nawet masz szczatki tego statku. Nie pokazuj
      ich nikomu bo zli astronomowie i tajne agencje rzadowe zabiora
      je! Radzilbym nie uzywac komputera, bo moga wytropic po numerze
      IP.

      Powaznie mowiac: twierdzenie, ze 30 czerwca 1908 roku doszlo do
      kolizji Ziemi ze statkiem kosmicznym jest oparte na duzo slabszych
      przeslankach niz twierdzenie, ze byl to kawalek malej komety na
      przyklad. Twierdzac, ze to UFO, niepotrzebnie mnozysz byty,
      do wyjasnienia katastrofy nie potrzeba UFO!

      Poza tym: jesli cos o rozmiarach kilkudziesieciu metrow i predkosci
      kilku kilometrow na sekunde wpada w ziemska atmosfere w sposob
      niekontrolowany, to nie ma specjalnego znaczenia czy to cos bylo
      sztuczne czy naturalne, mozemy nazwac to planetoida lub meteorem.

      Czemu Ufiaki, dysponujace sprzetem umozliwiajacym dalekie podroze
      kosmiczne, rozbijaja swoje maszyny na Ziemi? Co zawodzi? Czemu
      maja takiego pecha? Rosswell, Syberia czy w koncu nasz rodzimy
      Kosntantynow Lodzki? Czy nie wyglada to troche podejrzanie.
      Powiedzmy, ze w Konstantynowie w 1999 UFO moglo byc zestrzelone
      przez odwazne polskie wojsko, a w Rosswell przez amerykanskie, ale
      kto zestrzelil UFO nad Syberia prawie 100 lat temu?

      Czemu niektorzy podnosza glowe wieczorem i widza statki Obcych?
      Dlaczego ja ich nie widze, mimo ze przez kilkanascie lat obserwuje
      niebo? Widzialem piekne rzeczy, ale nigdy nie widzialem czegos,
      czego natury bym nie rozumial.

Komentarze są zablokowane.