Rosyjskie Centrum Kontroli Lotu (CKL) przyznało, że nie ma technicznych możliwości bezpośredniego śledzenia akcji zatapiania resztek stacji orbitalnej Mir, lecz, jak mówią jego przedstawiciele, nie powinno to nikogo niepokoić.

Wiceszef CKL Wiktor Błagow poinformował, że po raz ostatni kontakt ze stacją zostanie nawiązany, gdy znajdzie się ona nad terytorium Rosji, wówczas też Mir otrzyma ostatni impuls wyłączenia silników. Po tym stacja pozostanie jeszcze tylko przez pięć, dziesięć minut w polu widzenia aparatury CKL.

I tak już będzie do chwili utonięcia resztek stacji w oceanie – przyznał Błagow, zastrzegając jednak, że naprawdę nie ma powodu do niepokoju, bowiem z zastosowaniem tej samej techniki pomyślnie sprowadzono z orbity około setki statków kosmicznych Progress.

W ciągu doby Mir obniża orbitę o około 1,5 kilometra. Obecnie znajduje się na wysokości około 258 kilometrów nad ziemią. Hamowanie rozpocznie się, gdy stacja zejdzie na wysokości 250 kilometrów.

Przewiduje się, że w gęste warstwy atmosfery Mir wejdzie około 15 marca nad terytorium Chin. 137-tonowy kompleks zacznie płonąć i rozpadać się już nad Oceanem Spokojnym. Resztki stacji powinny zatonąć w południowym Pacyfiku.

Autor

Marcin Marszałek