Specjaliści z NASA poważnie rozważają projekt zbudowania windy, która mogłaby wynosić ładunki na orbitę bez używania kosztownych w eksploatacji rakiet. O projekcie informuje najnowszy New Scientist.

Dwa niezależne zespoły naukowców z NASA doszły do wniosku, że tani i prosty dostęp do przestrzeni kosmicznej może zapewnić tylko zbudowanie stałej windy. Pasażerów i materiały można by dzięki niej transportować z szybkością znacznie mniejszą, niż pierwsza prędkość kosmiczna. Koszt transportu na orbitę ładunku jednego kg spadłby z 22 tys. dol. do 1,48 dol. Ponadto względnie niewielkie przyspieszenia pozwoliłyby korzystać z windy niemal każdemu, nie tylko wytrenowanym kosmonautom.

Na pomysł kosmicznej windy po raz pierwszy wpadł rosyjski inżynier – Jurij Artsutanow. Jednak pomysł zyskał popularność dopiero dzięki powieści science fiction Arthura C. Clarke’a „Fontanny raju”.

Na powierzchni Ziemi znajdowałby się kompleks budynków, mieszczących niezbędną infrastrukturę, nad nim – wysoka na dziesiątki kilometrów wieża, później – tysiące kilometrów liny, masywna stacja kosmiczna, zaś dalej jeszcze długi odcinek liny z przeciwwagą. Napięta lina łącząca stację z powierzchnią Ziemi może się stać trasą dla kosmicznej windy poruszanej przez silnik magnetyczny (jego użycie pozwala uniknąć tarcia oraz odzyskiwać energię przy hamowaniu).

Narazie projekt znajduje się w sferze fantazji, jednak realizacja projektu przed końcem XXI stulecia wydaje się możliwa.

Największym wyzwaniem jest lina. Ze względu na niezbędny stosunek masy do wytrzymałości, najlepszym materiałem byłaby lina upleciona z nanorurek węglowych. Jednak te rurki z połączonych w sześciokąty atomów węgla są na razie zbyt drogie – kosztują około 500 dolarów za gram. Aby dało się z nich upleść linę, powinny być również dłuższe – mieć około 4 milimetrów a nie kilku mikrometrów, jak obecnie.

Cała nadzieja w nowych technologiach – twórcy metody „wysokociśnieniowego osadzania tlenku węgla” (HIPCO) z Houston w Teksasie obiecują zmniejszenie kosztu wytwarzania nanorurek do kilku centów za gram przed końcem dekady. Być może technika łączenia końców rurek pozwoli produkować je w dowolnej długości.

Autor

Marcin Marszałek