Ponad 9 tysięcy małych śmieci kosmicznych orbituje wokół Ziemi aż do wysokości 35 tysięcy kilometrów. Za bezpieczeństwo amerykańskich satelitów wojskowych przelatujących przez to istne wysypisko odpowiadają specjalni „oficerowie bezpieczeństwa orbitalnego” (orbital safety officers).

Pocisk wystrzelony z pistoletu leci z prędkością 4,5 tysiąca kilometrów na godzinę. Śrubka swobodnie orbitująca w przestrzeni kosmicznej może lecieć z prędkością 27 tysięcy kilometrów, przebić pojazd kosmiczny na wylot i lecieć dalej.

Za to aby do takich katastrof nie doszło, odpowiada w Air Force Space Command specjalne biuro. Zadaniem ludzi tam pracujących jest pilnowanie, by żaden z ponad 9 tysięcy drobnych kosmicznych śmieci i martwych satelitów nie spowodował straty wartego miliony dolarów sprzętu i nie doprowadził tym samym do powiększenia kosmicznego śmietniska.

Zajmujemy się unikaniem kolizji, nie dopuszczamy do nakładania się radiowych pasm komunikacyjnych, zapobiegamy uszkodzeniom wywoływanym przez wybuchy na Słońcu i deszcze meteorytów, uważamy na kosmiczne śmieci i zabezpieczamy satelity po ich wyjściu z użytku mówi oficer Ed Browne, szef biura.

Jednym z głównych zajęć oficerów bezpieczeństwa orbitalnego jest unikanie kolizji, zwane COLA (od Collision avoidance). Polega ono na monitorowaniu wszystkich manewrów zmian orbit przeprowadzanych przez własne i obce satelity.

Równie ważna jest dbałość o to, by pasma komunikacyjne nie nakładały się na siebie. Gdyby tak się stało, zakłócenia mogłyby doprowadzić do utraty kontroli nad satelitą. Nawet krótkotrwałe utraty kontroli są niebezpieczne, gdyż nie pozwalają na korekty orbity i tym samym mogą szybko doprowadzić do katastrofy.

Satelity z perspektywy stacji naziemnych są upchane tuż koło siebie, szczególnie te na orbicie geostacjonarnej. Podział ograniczonej liczby pasm komunikacyjnych jest tutaj nie lada wyzwaniem.

Pogoda kosmiczna, którą kształtują głównie wybuchy na Słońcu, ma również niemały wpływ na stan orbitalnych urządzeń. Podczas maksimum aktywności słonecznej w 11-letnim cyklu, awarie satelitów zdarzają się wyraźnie częściej niż w pozostałym czasie. Innym cyklicznym zagrożeniem sa deszcze meteorytów.

Pracownicy biura bezpieczeństwa orbitalnego wsółpracują już przy projektowaniu urządzeń, dbają o satelitę już w momencie startu i oni też są odpowiedzialni za jego ostatnią drogę. Kiedy satelita staje się bezużyteczny, musi zostać ulokowany na bezpicznej orbicie zwanej „cmentarną”. Czasem jest on spalany w atmosferze, tak jak to było w przypadku stacji kosmicznej Mir. Jeśli jednak nie ulega całkowitemu zniszczeniu, nie wystarczy przenieść go na rzadko używaną orbitę. Trzeba także spalić całe paliwo, rozhermetyzować wszystkie możliwe elementy i wyłączyć transmitery.

Kiedy dochodzi do wypadku, biuro zajmuje się też śledztwem w tej sprawie. Jest to wyzywające zadanie, bo umieszczonego na orbicie satelity nie da się już sprowadzić na Ziemię, a dane pochodzące od uszkodzonego satelity mogą być niepełne, fałszywe, lub może w ogóle ich nie być.

Autor

Marcin Marszałek