W przyszłym roku Brian Walker, pasjonat z miasteczka Bend w Oregonie, wsiądzie do 8-metrowej rakiety, którą buduje w domu, uruchomi silnik zasilany czterema tonami paliwa i wzniesie się na wysokość ponad 50 kilometrów. Przynajmniej tak zakłada jego plan.

Swoją rakietę nazwał dumnie Earthstar 1. Według jego obliczeń, paliwo powinno się skończyć po ok. sześciu minutach lotu. Wtedy pusty zbiornik zostanie odłączony, a kapsuła, w której astronauta-amator będzie się znajdować, przez chwilę pozostanie w przestrzeni kosmicznej. Potem Walker uruchomi mały silnik rakietowy zamontowany w nosie kapsuły i opadnie w dół. „Na dole będą czekały na mnie piękne dziewczęta, które obleją mnie szampanem” – marzy.

Walkerowi, brodatemu 44-latkowi, który nigdy nie skończył studiów, błyszczą się oczy, gdy wspomina transmisje z lądowania Apollo na Księżycu, które oglądał w czarno-białym telewizorze, gdy miał 8 lat. Nie chce bić żadnych rekordów. Nawet jeśli jego rakieta domowej roboty osiągnie założoną wysokość, to i tak nie będzie mógł mówić, że był w Kosmosie. Naukowcy mówią o przestrzeni kosmicznej dopiero od setnego kilometra nad powierzchnią Ziemi.

Mój cel numer jeden – przeżyć. Mój cel numer dwa – osiągnąć wysokość 50 kilometrów” – mówi.

Walker zawsze miał w sobie coś z wynalazcy, ale wiele jego maszyn po prostu nie działało. Do takich niechlubnych przykładów zaliczyć można np. dwuosobową, rekreacyjną łódź podwodną, lub hełm z wbudowanym systemem wentylacyjnym. Specjaliści nie wróżyli dobrej przyszłości także i temu najnowszemu projektowi, jednak Walker nie zrażał się i gdy oni mówili „to nie będzie działać”, wprowadzał coraz to nowe poprawki. „Nie twierdzę, że nie popełniam błędów” – mówi. – „Popełniam, ale też posuwam się naprzód. Podobna technologia była na porządku dziennym w latach 60-tych czy 70-tych.

David Engemann, 24-letni student college’u w Bend, znalazł informacje o projekcie Walkera w Internecie i zaoferował mu swą pomoc w dziedzinie materiałoznawstwa. Walker pomoc przyjął i nieźle Engemannowi za nią zapłacił, jednak wciąż jest dużo do zrobienia. Domorosły wynalazca zbudował obok domu urządzenie do destylacji, aby otrzymać dostatecznie dużą ilość utleniacza do paliwa rakietowego. Buduje też centryfugę, która przyzwyczai go do przeciążeń rzędu 6G. Niedługo rozpoczyna prace nad ciągnikiem, na którym przetransportuje rakietę na pustynię Alvord w południowo-wschodnim Oregonie, by stamtąd ją wystrzelić.

Nie obchodzi mnie, czy ludzie mają mnie za wariata, czy nie” – mówi Walker. Pokazuje film – dokument jego niedawnego lotu rosyjskim MiGiem. Za tę przygodę zapłacił 11 tys. dolarów. W swój planowany lot rakietą zainwestował już prawie 250 tys. dolarów. Odbył nawet trening w rosyjskim gwiezdnym miasteczku – brał udział w tym samym programie ćwiczeń w warunkach zerowej grawitacji, co Dennis Tito. „Wszyscy wymiotowaliśmy” – śmieje się.

Jednak nawet jeśli Walkerowi uda się zbudować działającą rakietę, będzie musiał jeszcze uzyskać pozwolenie na start od FAA (Federal Aviation Administration). Na razie udało mu się przekonać Biuro Zarządzania Terenem (Bureau of Land Management), które nie chciało się zgodzić, aby startował z pustyni Alvord.

Walker uważa, że jeśli cokolwiek pójdzie źle, to nastąpi to w ciągu pierwszych 10 sekund lotu. Na wypadek rozhermetyzowania kapsuły, astronauta-amator będzie mieć na sobie rosyjski skafander ciśnieniowy za 70 tys. dolarów. Kapsuła będzie ponadto wyposażona w katapultę i dwa spadochrony.

Niektórzy eksperci uważają, że rakieta Walkera jest tak prosta w konstrukcji, że jego szalony pomysł ma szanse powodzenia. Czy mu się uda czy nie, redakcja Astronetu bedzie na bieżąco informować o rozwoju wydarzeń. 🙂

Źródła:

Autor

Tomasz Lemiech