Prawdopodobieństwo zderzenia Ziemi z asteroidą w ciągu najbliższego stulecia jest mniejsze, niż astronomowie myśleli. Grupa uczonych z Princeton University w stanie New Jersey oszacowała je na 1:5000 (czyli 0,02%).

Naukowcy ustalili, że w naszym systemie słonecznym znajduje się około 700 tysięcy asteroid o średnicy co najmniej jednego kilometra, czyli wystarczająco wielkich, by zniszczyć cywilizację na Ziemi.

Jest to liczba blisko trzykrotnie niższa, niż oceniano wcześniej, kiedy uważano, że sięga ona dwóch milionów, a prawdopodobieństwo zderzenia oceniano na 1:1500 w okresie stu lat.

Wyniki badań naukowców z Princeton są publikowane w listopadowym numerze czasopisma „Astronomical Journal”.

Po szczegółowej obserwacji 10 tysięcy asteroid wchodzących w skład pasa asteroid naukowcy doszli do wniosku, że około 700 tysięcy asteroid ma średnicę co najmniej jednego kilometra.

Obliczenia oparte są na założeniu, że asteroida, która uderzyła w Ziemię 65 milionów lat temu, co było przyczyną wyginięcia dinozaurów, miała średnicę 10 kilometrów. Naukowcy oceniają, że zderzenie Ziemi z tego typu obiektem jest możliwe raz na sto milionów lat.

Autor

Marcin Marszałek

Komentarze

  1. Grzesiek    

    A jednak mozliwe… — Ciagle slyszy sie o PRAWDOPODOBIENSTWIE ale prawda jest taka ze asteroida moze udezyc w ziemie nawet zaraz a czlowiek nie zdazy sie dowiedziec co sie stalo.Kto wie czy ta jedna szansa na 500 tys nie stanie sie rzeczywistoscia w ciagu tego tygodnia…
    Pozdrawiam Grzesiek

    1. Michał M.    

      Zdarzenia niezależne — Upadki planetoid są zdarzeniami praktycznie niezależnymi. To oznacza, że czas jaki minął od ostatniego upadku nie ma wpływu na to kiedy nastąpi następny. Jeśli czyjeś obliczenia pokażą, że kolizja zdarza się średnio raz na 100 milionów lat to nie ma żadnego znaczenia czy ostatni upadek zdarzył się wczoraj czy 99 milionów lat i 364 dni temu! Żadnego!

      Kiedyś słyszałem taką wypowiedź: „Upadki planetoid zdarzają się raz na 80 milionów lat, a dinozaury wyginęły 65 milionów lat temu. Czas więc już na następną katastrofę!”. Totalne nierozumienie problemu! Mamy do czynienia ze zdarzeniami niezależnymi. Upadek meteoru nie ma żadnego wpływu na to kiedy zdarzy się następny. Nadal średnio musimy czekać 80 milionów lat.

      Sytuacja zmieniłaby się oczywiście gdyby ilość małych ciał w Układzie Słonecznym zmieniła się.

      W podobny sposób opisuje się również wygrane w totolotka. Fakt, że nie wygrałem majątku przez 50 lat codziennej gry nie ma żadnego wpływu na szansę wygrania dzisiaj.

      A tak w ogóle to masz rację: TO MOŻE SIĘ ZDARZYĆ DZISIAJ!!! Upadek komety na Jowisza w latach 90-tych pokazał, że takie katastrofy naprawdę się zdarzają.

      1. Azzie    

        Ale nie ujmujmy wartosci — Rzeczy ktore tutaj piszecie, to prawda, jednak nie ujmujmy wartosci takim obliczeniom. To ze cos ma male
        prawdopodobienstwo, nie oznacza ze cos nie zdarzy – to prawda. Ale i tak samo jesli cos ma duze prawdopodobienstwo, to
        wcale nie oznacza, ze zdarzy sie na pewno. A jednak kierujemy sie takim prawdopodobienstwem na codzien. Obliczenia
        prawdopodobobienstwa zdarzen pozwalaja nam orientowac sie w otaczajacym nas swiecie, pozwalaja oceniac co jest
        bardziej niebezpieczne – jazda samochodem, czy meteoryt, ktory moze nam spasc na glowe 🙂

        1. Wojciech Rutkowski (wrinnov)    

          RPiPS — Bardzo ładnie to opisałeś. Przekażę to koleżankom i kolegom nie doceniający tego wspaniałego przedmiotu o nazwie „Rachunek prawdopodobieństwa i procesy stochastyczne”. Dzięki!

  2. Grzesiek    

    Mala poprawka 😉 — Przepraszam za pomylke 5000 tys.<– o tak mialo byc 🙂

  3. torcik    

    mysle ze jakies 15-20 ludzie stworza jakis skutecyny system — super dokladny sprzet na orbicie monitorujacy caly nasz uklad sloneczny,
    wtedy bedziemy mogli sie zajac naprawde wypadkami samochodowymi
    z powazaniem torcik

    1. Tomek    

      Nic nie mozemy zrobic tylko liczyc prawdopodobienstwo i obserwowac — Szkoda pieniedzy na obserwacje, kiedy wciaz brak jest technologii pozwalajacej na likwidacje kosmicznego zagrozenia. Nawet jesli wykryjemy kamyk na kolizyjnej, to do ostatnich tygodni bedziemy sie ludzic , ze nas ominie. 1:5000 rzeczywiscie pocieszajace. Jezeli prawdopodobienstwo smierci przez razenie pioruna jest duzo mniejsze, a ludzie gina… Trzeba stworzyc piorunochron, my tymczasem zabijamy sie nawzajem, jak glupie niedoewoluowane malpy. Kosmici musza miec ubaw !

      1. Pawel    

        Czas się rozproszyć — Już średnio rozgarnięty kandydat na dowódcę drużyny wie, że siedzenie razem w kupie podczas ostrzału artyleryjskiego jest kiepskim pomysłem. Może i jest raźniej i cieplej ale jeden celny strzał i CAŁA drużyna przechodzi do historii.

        Z naszą cywilizacją na Ziemii jest tak samo. Siedzimy, przytuleni, w jednym okopie i liczymy kiedy wreszcie w nas świśnie. Czas wreszcie ruszyć naszą szanowną d.. i się rozproszyć!!!

        Jest to najlepsza metoda na uchronienie się przed całkowitą zagładą. Pewniejsza od jakiejkolwiek tarczy. Taki Mars jest już właściwie w naszym technologicznym zasięgu. Teraz potrzebny jest jakiś impuls, idea lub wola, które wypchną nas na inne światy. Trochę to smutne ale prawdziwe, że nie światłe pomysły i idee Ciołkowskiego wyniosły nas w kosmos ale rakiety – córki niemieckich V2 w imię rządzy zwycięstwa w zimnowojennym wyścigu zbrojeń.

        Ciekawe, co wypchnie nas na Marsa?

        1. tomek    

          Może przeludnienie, bo napewno nie sponsorzy — Mars w technologicznym zasięgu ?
          Nie wydaje mi się, żeby nasza oparta na paliwach kopalnych technologia lotów kosmicznych pozwoliła na zaludnienie czegokolwiek, oprócz stacji Alfa, Mars bez atmosfery, bez wody, bez słońca i z taaaakimi wiatrami – lepiej chyba pobudować coś na jego orbicie, jakieś miasta, tylko kto tam poleci , kiedy tutaj jest jeszcze całkiem fajnie, robi się nawet coraz przytulniej, wszędzie pełno ludzi ? Może jak się przeludni, może jak ktoś wpadnie, że na tym można zarobić (TYLKO JAK ?) , albo jeśli ktoś będzie się chciał pozbyć nadmiaru szmalu (może Bill Gates ?). Nigdy nikt nie urodzi się na Marsie. Nawet mutant. Tego jestem pewien. Prędzej jednak coś w nas trafi.

  4. 1-Putin    

    Nie opowiadajcie TAKICH dowcipów! — Z opóźnieniem przeczytałem o primaaprilisowej komecie, a w kontekście ostatniego „przeoczenia” – żart wydał mi się bardzo „cienki”. Próba pokrycia blamażu – śmiechem?
    Żart CIĘŻAREM trochę zbliżony do tego:
    – podrzucić ci coś prosto do biura? Zadzwoń! Wpadnę natychmiast! Tel. 747
    To może i śmieszne (?) ale – przede wszystkim głupie. Tak głupie, że aż ogarnia smutek. A jeszcze większy, gdy wszyscy się wkoło… cieszą. Poszaleli? Zerknijcie na listę: „Czy C/2002 CW133 uderzy…”
    A co zrobicie gdy jakiś kawał (skały) ZNOWU będzie leciał w naszym kierunku? Przecież właśnie świsnął taki tuż koło naszego ucha – głupie kilkaset kilometrów. I zawczasu NIKT go nie widział!!!
    A jeśli jakiś astronom coś zobaczy, i będzie chciał ostrzec, ale uwierzą mu tak, jak temu owczarzowi, co często alarmował: – wilki nadchodzą! – a wołał tak dla zabawy?!!!
    Astronomowie będą krzyczeć i ostrzegać, a ludzie wzruszą ramionami i powiedzą:
    -?Ci faceci ciągle mają jakieś zwidy! To od ciągłego gapienia się w teleskop…
    -?Ponoć szukają dziur w niebie! A to męcząca sprawa.
    -?Dawniej gapili się na gwiazdy. A tera szukajom dziur? W niebie?
    -?Przecie mówie, impreza jest trudna, bo gwiazda to się świeci, a dziura jest czarna. Ka-Pe-Wu?
    -?Co pan gadasz?! Potrzebne im dziury? A ja słyszałem, że brak im jakiejś materii!
    -?Pod sufitem! He, he!
    -?To w ogóle ciemna sprawa… Wszystko, panie, zaciemnione, całkiem tajne!
    -?Taa, szwagroszczak słyszał, że one to robiom dla pentagonu.
    -?To znaczy co? Prowokacja? Tak jak z tą stonką ziemniaczaną?
    -?Kiedyś już nas straszyli kometą, a potem okazało się, że to pic! Masz pan racje, prowokacja.
    -?Wciskajom komety! He, he!
    -?Pewnie chcą wycyganić forsę, na jakąś nową lunetę. Słyszeliście, ile kosztował ten ich hubel?
    -?Panie! Oni se budujom jeszcze droższe! Pan wisz, ile by można za to kupić gorzały?
    -?
    Więc nie opowiadajcie TAKICH dowcipów. Może, zanim się coś takiego napisze, warto sprawę nieco przemyśleć? A jak komu to idzie dość topornie – to niech się spyta jakiegoś specjalisty. Albo niech sobie na kartce wypisze różne „za i przeciw”. Trochę nad tą kartką niech się zastanowi.
    Albo i nad kieliszkiem rzeczonej gorzały – wszak jest tańsza niż teleskop, nawet najmniejsza lunetka. Więc pewnie dlatego ludzie zamawiają to znacznie częściej:
    Poprosie kawałek syrenki i „lornetę” do oglondania!
    Czyli 2*100 gram i śledź. Szarzy ludzie, gdy chcą się wznieść „ad astra” – to najczęściej mają na myśli użycie takiego właśnie „dopalacza”. W towarzystwie jakiejś „syrenki”, czy innej Virgo.
    Zresztą, jak się można przekonać: http://forum.astronet.pl/index.cgi?136 – czasem nawet „Małe-ciemne rozjaśni”.
    W tym szczególnym przypadku może rozjaśni trochę w głowach i astronomom, zmęczonym zbyt długim wpatrywaniem się w gwiazdy!
    Ufff! Trochę ulżyło… Ale tylko – trochę.
    1-Putin

Komentarze są zablokowane.