Ważący ponad trzy tony satelita amerykański wszedł w środę w atmosferę ziemską nad Egiptem. Nie wiadomo, czy spłonął doszczętnie, czy też jego fragmenty spadły na Ziemię – poinformowało wczoraj amerykańskie dowództwo sił powietrzno-kosmicznych.

W nocy ze środy na czwartek satelita Extreme Ultraviolet Explorer (EUVE) miał się rozpaść na kilka fragmentów. Amerykańska agencja kosmiczna NASA przewidywała, że większość części satelity spłonie w momencie wchodzenia w atmosferę, ale stalowe i tytanowe fragmenty spadną do Atlantyku.

Przedstawiciel NASA Ronald Mahmot uspokajał w środę wieczorem w Waszyngtonie, iż niebezpieczeństwo, że fragmenty urządzenia spadną na tereny zamieszkane, wydaje się nikłe. Ostatecznie o wszystkim miał jednak zdecydować przypadek, ponieważ deorbitacja satelity nie mogła być kontrolowana (EUVE leci na nas…„>informowaliśmy o tym już wcześniej).

Satelita Extreme Ultraviolet Explorer został umieszczony na orbicie w 1992 roku i miał tam pozostać przez trzy lata. Ostatecznie jednak funkcjonował osiem lat, przesyłając informacje, dotyczące ponad tysiąca różnych obiektów kosmicznych. Program EUVE ostatecznie zakończono w ubiegłym roku (EUVE odszedł na emeryturę„>o czym informowaliśmy).

Nie wiemy, czy [fragmenty satelity] spadły na ziemię w środkowym Egipcie, czy nie” – powiedział rzecznik dowództwa sił powietrzno-kosmicznych porucznik Jonathan Kusy.

Autor

Marcin Marszałek