Mija właśnie 11 lat od momentu, kiedy geologowie wskazali, że śladem po katastrofie, w wyniku której 65 milionów lat temu wyginęły dinozaury, może być krater znajdujący się na półwyspie Jukatan. Ale odnalezienie krateru było dopiero pierwszym krokiem badań. Ponieważ krater przykrywa kilometrowa warstwa osadów wapiennych i aby badać powierzchnię krateru trzeba było się przez nią przebić.

Centrum krateru znajduje się w okolicach wioski Chicxulub Puerto na terenie Meksyku. To w tym rejonie 65 milionów lat temu w powierzchnię Ziemi uderzył asteroid albo kometa o średnicy około 10 kilometrów. W wyniku zderzenia powstał krater o średnicy ponad 180 kilometrów. Dowody potwierdzające tą katastrofę odnajduje się na całym świecie.

Na mapce widoczny jest fragment Półwyspu Jukatańskiego na którym znajduje się krater uderzeniowy Chicxulub. Zaznaczono odwierty wcześniejsze oraz obecne(czerwone kropki).

Początkowo naukowcy mówili o wielkim szczęściu, gdyż sądzili, że zamiast dokonywać nowych odwiertów, można będzie wykorzystać próbki pochodzące odwiertów wykonanych około 1951 roku przez poszukującą ropy kompanię naftową. Niestety okazało się, że większość pochodzących z tego okresu próbek skał została zniszczona w wyniku pożaru w 1979 roku.

Dlatego 3 grudnia 2001 roku rozpoczęto prace wiertnicze w miejscu zwanym Yaxcopoil, 40 kilometrów od stolicy prowincji, Meridy. W połowie stycznia naukowcy mogli z zadowoleniem stwierdzić, że odwiert sięga już 800 z zaplanowanych 1800, wapień się skończył i dokopali się do warstwy składającej się z fragmentów skalnych powstałych bezpośrednio po uderzeniu.

Niestety, szczęście skończyło się 20 stycznia, kiedy główne wiertło utknęło, tak że prace trzeba było przerwać. Został one wznowione dopiero 7 lutego. Naukowcy stracili cenny czas, a koszty wzrosły. Ostatecznie prace zakończył się 23 lutego na głębokości 1510 metrów.

Gdyby wiertło nie utknęło, osiągnęlibyśmy pewnie głębokość nawet 2,5 kilometra” – mówi uczestnik prac David A. Kring.

Teraz naukowcy chcieliby jeszcze zbadać rdzenie skał z miejsc położonych bliżej dna krateru. Odnaleziona na głębokości 800 metrów warstwa okazała się niewielka, powrócił wapień i osady bogate w anhydryt.

Na fotografii znajduje się David A. Kring, uczestnik badań krateru na Półwyspie Jukatańskim. Trzyma on w ręku próbkę wydobytej z głębokości 1300 metrów skały, anhydrytu, osadu siarczanu wapnia. Fragment ten jest albo fragmentem resztek skalnych powstałych po wybuchu, albo częścią dna krateru. Kształt próbki wyjaśnia dlaczego nazywane są one rdzeniami skalnymi.

Chociaż warstwa interesujących nas osadów okazała się cieńsza, niż byśmy chcieli, wygląda spektakularnie” – mówi Kring, podkreślając, że Yaxcopoil został wybrany w ramach kompromisu, ponieważ specjaliści bali się, że bliżej środka krateru nie uda się pokonać stopionej powłoki skał, do której w rezultacie i tak nie udało się dotrzeć.

Mimo to badania należy uznać za udane. Uzyskano rdzenie skał bardzo dobrej jakości, z których będzie można odczytać informacje na temat zawartości dwutlenku węgla i gazów siarczanowych w środowisku bezpośrednio po zderzeniu.

Autor

Anna Marszałek