Projekt ustawy nakazującej walkę z zanieczyszczeniem światłem przeszedł przez legislaturę amerykańskiego stanu Massachusetts lecz zaginął w drodze do gubernatora.

Obserwatorzy nieba w Nowej Anglii mieli 1 sierpnia powód do radości. Na trwającej do późna w nocy sesji Senatu stanu Massachusetts przyjęto ustawę mającą między innymi uczynić nocne niebo ciemniejszym.

Paragraf 52 ustawy nakazywał „ograniczać światła na zewnątrz budynków, oszczędzać energię i zmniejszyć zanieczyszczenie światłem (light pollution)”. Nakazywał on umieszczenie wzdłuż dróg świateł kierujących promieniowanie jedynie w dół i nie zanieczyszczających nieba.

Jednak radość ze zwycięstwa trwała krótko. Dwa dni po głosowaniu osoby pracujące nad tym projektem od 10 lat zorientowały się, że ustawa przesłana do gubernatora stanu Massachusetts Governor, Jane Swift, nie zawiera paragrafu 52.

Nadal nie możemy zrozumieć jak to się stało” – powiedział Mario Motta, astronom amator, który pomagał w stworzeniu 10 lat temu projektu ustawy i od tego czasu pracował nad jej wejściem w życie.

Motta twierdzi, że 10 minut przed głosowaniem prowadzący obrady potwierdził, że paragraf 52 znajduje się w ustawie. Jednak to, co wysłano do gubernatora 1 sierpnia już zapisu o walce z zanieczyszczeniem światłem nie zawierało.

Początkowo nie było jasne czy to złośliwość czy przypadek, ale teraz wszystko zdaje się wskazywać, że zniknięcie zapisu było przypadkowe, był to prawdopodobnie błąd biurowy” – stwierdził Motta.

Na nieszczęście, sesja ustawodawcza zakończyła się i błąd nie mógł być naprawiony w czasie, w jakim gubernator rozważała ustawę. Mogła ona tylko podpisać ją w takiej postaci, jakiej jej ją przedstawiono – bez zapisu o ochronie ciemnego nieba.

Na szczęście dla projektu, w najbliższym czasie ma odbyć się dodatkowa sesja senatu stanu Massachusetts, w czasie której ma odbyć się głosowanie nad poprawieniem ustawy. Motta stwierdził jednak, że problemem jest fakt, że poprawka musi być przyjęta jednogłośnie. Jedna osoba będąca przeciw może spowodować runięcie projektu w gruzy. Motta jest jednak optymistą.

Autor

Michał Matraszek