W drugiej połowie roku w kosmos poleci pierwszy yuhangyuan, czyli chiński astronauta – zdradził w Nowy Rok Yuan Jie, szef szanghajskiego biura chińskiej agencji kosmicznej. Chiny są coraz bliżej dołączenia do grona mocarstw zdolnych do wysłania człowieka na orbitę.

Od 29 grudnia (o starcie Wystrzelono czwartą kapsułę Shenzhou„>informowaliśmy) wokół Ziemi krąży statek Shenzhou (jego nazwę tłumaczy się jako „boski statek”, „magiczny statek”, „piękny ląd” lub „tajemniczy ląd”), który jest czwartą i – zdaniem wielu obserwatorów – już ostatnią próbą przed załogowym lotem. Na pokładzie statku są dwa lub trzy manekiny naszpikowane czujnikami, które sprawdzają, czy systemy podtrzymywania życia działają prawidłowo. Być może już dziś dojdzie do deorbitacji i lądowania lądownika. Moduł orbitalny pozostanie na orbicie prawdopodobnie do lipca 2003. „Misja Shenzhou jest całkowitym sukcesem” – twierdzi Yuan Jie. Przed pierwszym lotem człowieka ZSRR przeprowadził siedem bezzałogowych testów, a USA aż 21.

Chiński program kosmiczny jest objęty ścisłą tajemnicą. Chińczycy oficjalnie informują o starcie swoich rakiet dopiero po fakcie, podobnie jak to było kiedyś w ZSRR. Pewne jest jedynie, że załogowe misje przygotowują od dziesięciu lat, tajny program nosi kryptonim „Projekt 921”, a w zamkniętym ośrodku na północnych przedmieściach Pekinu trenuje 14 astronautów. Ich twarzy nigdy nie pokazano (ujawnione są tylko dwa nazwiska – Wu Jie oraz Li Qinglonga, którzy sześć lat temu przeszli szkolenie w „gwiezdnym miasteczku” pod Moskwą). Kandydatów na chińskiego Gagarina wyselekcjonowano spośród ponad 2 tysięcy pilotów myśliwców. Mają około 30 lat, 1,70 m wzrostu i 50 kg wagi (te parametry zostały przyjęte jako najbardziej optymalne dla kabiny statku, która ma 2,5 m średnicy).

Chińczycy mają niezwykle ambitne plany. Na światowej wystawie w Hanowerze w 2000 roku w chińskim pawilonie stały makiety dwóch astronautów na powierzchni Srebrnego Globu, z których jeden wbijał w księżycowy grunt czerwoną chińską flagę.

Autor

Marcin Marszałek