Specjaliści z Johnson Space Center w Houston analizują zdjęcia Columbii wykonane przez Siły Powietrzne USA przy użyciu kamer dalekiego śledzenia na minutę przed rozpadem orbitera. Podobno widać na nich poważne uszkodzenie konstrukcji lewego skrzydła, w pobliżu jego połączenia z kadłubem. Ekipy lokalizujące szczątki znalazły duży fragment skrzydła – w tej chwili nie wiadomo jeszcze, czy jest to skrzydło prawe czy lewe.

Michael Kostelnik z NASA poinformował, że znaleziony fragment to kawałek powierzchni natarcia wykonany ze zbrojonych kompozytów węglowych i określił znalezisko jako „istotne„. Długość fragmentu to ok. 66 cm.

Przedstawiciel USAF potwierdził, że NASA otrzymała zdjęcia Columbii wykonane ze stanowiska obserwacji optycznych Starfire Optical Range w bazie Kirtland w stanie Nowy Meksyk. USAF ma tam dwa potężne teleskopy o średnicy 1,5 i 3,5 m. Oba wyposażone są w system optyki adaptatywnej. Przypuszczalnie zostały one użyte do wykonania przekazanych NASA zdjęć.

Powierzchnia natarcia skrzydła promu jest pokryta 22 panelami w kształcie litery U wykonanymi ze zbrojonego kompozytu węglowego (RCC – Reinforced Carbon-Carbon). Zadaniem paneli jest ochrona najsilniej nagrzewającego się obszaru skrzydła przed ekstremalnymi temperaturami. Podobne panele pokrywają także nos promu. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że na zdjęciach wysokorozdzielczych widoczne jest poważne uszkodzenie powierzchni natarcia lewego skrzydła. Przypuszczalnie jest ono efektem uszkodzenia któregoś z paneli i w rezultacie penetracji wnętrza skrzydła przez gorącą plazmę. Telemetria zapisana przez kontrolę misji zgadza się z obrazami. Takie uszkodzenie musiało wywołać asymetrię oporu aerodynamicznego, utratę kontroli i rozerwanie konstrukcji pod wpływem ekstremalnych sił aerodynamicznych.

Nie wiadomo jeszcze, co mogło spowodować uszkodzenie powierzchni natarcia. Wciąż powracającą kwestią jest pianka, która odpadła od zbiornika paliwa krótko po starcie i uderzyła w lewe skrzydło. Jednak eksperci mają problemy z precyzyjnym określeniem miejsca, w które pianka uderzyła, ponieważ mechanika kamery dalekiego śledzenia, która w chwili startu miała najlepszy widok na spodnią stronę lewego skrzydła, uległa uszkodzeniu i zarejestrowany film jest nieostry.

Rzecznik NASA odmówił udzielenia informacji o zdjęciach. Nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że zdjęcia w ogóle istnieją i są analizowane. Kostelnik przyznał, że wie jedynie o zdjęciu niskorozdzielczym (zamieszczamy je powyżej). Ron Dittemore ujawnił je podczas wczorajszej konferencji prasowej. „Trudno tu dostrzec cokolwiek istotnego – przynajmniej ja niewiele tu widzę, dlatego daliśmy to zdjęcie ekspertom. Przeanalizują je szczegółowo i porównają z podobnymi obrazami wykonanymi podczas poprzednich misji. Widzicie więc, że nie jest to proste i jeszcze długa droga przed nami„.

Kostelnik dodał, że poszukiwania szczątków idą „pełną parą„, mimo że ekipom przeszkadza zimno i deszcz.

Ron Dittemore: „Byłem dziś w fabryce, gdzie produkowane są nasze zbiorniki paliwa. Praca wre tam przez całą dobę, są opracowywane drzewa awarii i plany testów. Pracujący tam ludzie wiedzą, że problem z pianką jest istotny w procesie dochodzenia i pracują z przekonaniem, że cały ciężar świata spoczywa na ich ramionach. Powiedziałem im, że analizujemy wszystkie aspekty, nie tylko kwestię zbiornika. Sądzę, że dodało im to otuchy. Samo drzewo awarii związanych ze zbiornikiem to książka grubości pół cala, a mamy takie drzewa do każdego podsystemu promu. Rozumiecie więc, jaki ogrom pracy nas czeka„.

Wczoraj po południu naszego czasu pracownicy Kennedy Space Center zgromadzili się na pasie startowym 33 na Przylądku Canaveral, by wspominać Columbię i jej załogę. Przemawiał m.in. Robert Crippen – pierwszy pilot promu podczas misji STS-1.

Przedwczoraj do JSC przybył admirał Gehman wraz z niezależną komisją dochodzeniową, której przekazano kierownictwo nad sprawą. Komisja będzie także odpowiedzialna za codzienne konferencje prasowe, z których najbliższa odbędzie się we wtorek (11 lutego).

Autor

Tomasz Lemiech