Program Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) będzie kontynuowany w dotychczasowej skali – zapowiedział we wtorek na konferencji prasowej dyrektor lotów załogowych NASA w Moskwie James Newman.

Zdaniem Newmana jedynym negatywnym następstwem katastrofy wahadłowca Columbia będzie wstrzymanie rozbudowy samej stacji do czasu wznowienia lotów promów kosmicznych.

Z kolei dyrektor rosyjskiej agencji kosmicznej Jurij Koptiew powiedział agencji ITAR-TASS, że Rosja jest gotowa wspierać program ISS, wysyłając na nią dodatkowe statki bezzałogowe Progress, jednak koszty tego należy podzielić.

Jasne jest już, że do przyszłego roku loty amerykańskich wahadłowców nie zostaną wznowione. W takiej sytuacji statki Progress powinny w tym roku dokonać nie trzech, ale czterech lotów. Rosja jest gotowa wziąć na siebie dodatkowe zobowiązania organizacyjne i techniczne, jednak chcemy, by wydatki finansowe były podzielone między wszystkich uczestników projektu” – powiedział Koptiew.

Według Newmana, ani USA, ani Rosja nie rozważają możliwości ograniczenia eksperymentów innych krajów uczestniczących w programie ISS. „Obecnie eksperci USA i Rosji rozpatrują wszystkie warianty jak najlepszego wykorzystania rosyjskich statków Sojuz i Progress w celu realizacji zaplanowanych wcześniej lotów załogowych i bezzałogowych” – podkreślił Newman.

Tymczasem statek towarowy Progress M-47, który w zeszłym tygodniu połączył się ze stacją ISS, zaczął we wtorek jej przenoszenie na wyższą orbitę.

Według rzecznika podmoskiewskiego centrum kontroli lotów, Walerija Łyndina, o dokonaniu tego manewru zdecydowano po katastrofie Columbii, kiedy stało się jasne, że zaplanowany na 1 marca lot wahadłowca na stację zostanie przesunięty na nieznany jeszcze termin. To właśnie prom miał dokonać korekty orbity stacji, jednak w zaistniałej sytuacji zadanie to będą wykonywać Progressy.

Progres M-47 dostarczył na Międzynarodową Stację Kosmiczną 2,5 ton sprzętu, żywności i paliwa. Rozładowanie go zajęło załodze ISS trzy dni.

Autor

Łukasz Wiśniewski