Rozbłysk słoneczny z 20 stycznia zaowocował wzrostem promieniowania słonecznego do poziomu najwyższego od półwiecza. Uświadomił też naukowcom braki obecnego systemu prognozowania „kosmicznej pogody” i potrzebę stworzenia nowego sposobu jej przewidywania.

Amerykański Departament do Spraw Zarządzania Oceanami i Atmosferą (NOAA – ang. National Oceanic and Atmospheric Administration) zakwalifikował ten wybuch jako S3. Oznacza to, że stanowił zagrożenie dla zdrowia astronautów oraz, że zakłócił pracę części odbiorników, znajdujących się zarówno na Ziemi jak i w kosmosie. Wynika to z tego, niedługo po zaobserwowaniu rozbłysku do Ziemi dotarł strumień wysokoenergetycznych protonów.

Zazwyczaj maksimum natężenia protonów jest osiągnięte co najmniej dwie godziny po zaobserwowaniu rozbłysku. Tym razem potrzeba było na to tylko 15 minut. Był to skrajny przykład sytuacji, w której nie ma czasu by o konsekwencjach rozbłysku ostrzec astronautów znajdujących się na orbicie. Chociaż naukowcy przewidywali, że tego dnia nastąpi rozbłysk, to nie sądzili oni będzie on tak potężny, a jego skutki tak szybko dotrą do Ziemi.

Dla ludzi znajdujących na powierzchni Ziemi takie promieniowanie nie jest zagrożeniem. Prawie wszystkie cząstki zostały odchylone w magnetosferze. Tylko gdy cząstki mają odpowiednio duże energie, a tak było tym razem, dostają się do niższych partii atmosfery. Mogą powodować zakłócenia w pracy odbiorników i znane wszystkim zorze polarne.

Jednak kosmonauci znajdujący się na stacji ISS byli narażeni na napromieniowanie. Chociaż tym razem była to niewielka ilość, problem byłby istotny, gdyby któryś z nich znajdował się poza stacją, lub gdyby chcieć wysłać misję załogową poza sferę oddziaływań magnetycznych Ziemi. Właśnie dlatego przewidywanie „kosmicznej pogody” jest takie ważne.

Sam przebieg zdarzeń podważa współczesne teorie na temat pochodzenia strumieni protonów, które docierają do Ziemi. Dotychczas sądzono, że ich źródłem jest przejście fali uderzeniowej przez wewnętrzną część Układu Słonecznego po koronalnym wyrzucie masy. Prawdopodobnie jednak, tym razem protony pochodziły z samego Słońca. Świadczyć ma o tym to, że rozkład spektralny energii protonów pokrywa się on rozkładem spektralnym fal gamma, pochodzących z rozbłysku. Jest to dużym zaskoczeniem dla naukowców.

Rozbłyski słoneczne i koronalny wyrzut masy są chyba najbardziej spektakularnymi wydarzeniami zachodzącymi w Układzie Słonecznym. Ich przyczyną są nagłe zmiany w polu magnetycznym Słońca. Obserwatoria kosmiczne takie jak TRACE (Transitional Region and Coronal Explorer ) czy SOHO (Solar and Heliospheric Observatory) obserwują Słońce, by poznać przyczyny rozbłysków i koronalnych wyrzutów masy oraz przewidywać je.

Chociaż przyczyny i przebieg rozbłysków powodujących duże promieniowanie są wciąż niejasne, TRACE stopniowo przybliża nas do rozwiązania tej zagadki. Wykrył on źródła natężenia magnetycznego, które jest przyczyną rozbłysków. Plamy na Słońcu które są przyczyną najsilniejszych rozbłysków (klasy X), obracają się w czasie poprzedzającym i następującym po rozbłysku. Powoduje to zmiany w polu magnetycznym Słońca. TARCE zaobserwował taką rotacja przed praktycznie każdym rozbłyskiem klasy X.

Jednak obracające się plamy na Słońcu nie wyjaśniają wszystkiego. Rozbłysk z 20 stycznia był piątym z serii rozbłyskiem. Nikt jednak nie wie czemu, w przeciwieństwie do poprzedzającej go czwórki, był on źródłem tylu cząstek o tak wysokich energiach. Czyli wciąż, nikt tak naprawdę nie wie, jak działa Słońce.

Autor

Krzysztof Dryś