Niedawno zostaliśmy poinformowani przez media o znalezieniu dziesiątej planety. Niestety, chyba podziałały tu prawa sezonu ogórkowego. Tak naprawdę, to nie tylko nie wiadomo, czy nowo znaleziony obiekt otrzyma status planety, ale też na nowo rozgorzała dyskusja, czy powinien mieć go Pluton. Być może zamiast dodawać dziesiątą planetę, powinniśmy raczej zastanowić się nad dziewiątą?

A wszystko to dlatego, że nie ma jasnej definicji planety. Samo słowo pochodzi od greckiego „planetes”, co oznacza „wędrująca”. Czyli w ścisłym znaczeniu, definicja ta oznacza każdy obiekt o zmiennym położeniu na niebie. I rzeczywiście, tak było na początku – na przykład Seneka za planety uznawał również komety. W czasach nowożytnych, aż do momentu opublikowania przez Kopernika „O obrotach ciał niebieskich” za planety uważano siedem obiektów. Były to: Księżyc, Słońce, Merkury, Wenus, Mars, JowiszSaturn. Warto podkreślić fakt, że nie ma na tej liście Ziemi. Z kolei w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku liczba planet w Układzie Słonecznym wahała się w różnych publikacjach od siedmiu do jedenastu. Było to spowodowane zaliczaniem do grupy planet obiektów obecnie uznawanych za planetoidy. Dopiero masowe odkrywanie tych ciał po 1850 roku, spowodowało kształtowanie się dzisiejszej listy planet.

Pod koniec dziewiętnastego wieku uwagę astronomów przyciągały nieregularności w ruchach Neptuna i Urana. Zachowywały się one inaczej, niż wynikałoby to z przewidywań. Jednym z wytłumaczeń miała być kolejna planeta, znajdująca się za Neptunem. Rozpoczęto poszukiwania, które trwały ćwierć wieku i zaowocowały znalezieniem Plutona. Astronomowie oszacowali jego masę na około 11% masy Ziemi (czyli mniej więcej tyle, ile wynosi masa Marsa) analizując jego rzekomy wpływ na Neptuna i Urana. To właśnie ten błąd w oszacowaniu masy spowodował zakwalifikowanie Plutona do grupy planet. Wszystkim wydawało się, że jest on dużo większy, niż w rzeczywistości i że w pełni zasługuje na to miano.

W 1978 oceniono udało się wreszcie ocenić poprawnie masę Plutona na około 0,2% masy Ziemi. Było to możliwe, dzięki znalezieniu Charona – księżyca Plutona. Masa tego ostatniego okazała się o wiele za mała, by mógł on mieć wpływ na orbity Neptuna i Urana. Co więcej, dzięki sondzie Voyager 1, okazało się, że niedokładność wyznaczenia orbit była spowodowana błędnym oszacowaniem mas tych planet. Plutona znaleziono i oznaczono jako planetę przypadkiem, bo podejrzewano go o coś, czego „nie zrobił”. Dziś zaś, wszyscy przyznają, że gdyby Plutona odkryto teraz, nikt by nawet nie myślał o nadaniu mu statusu planety.

Od 1992 roku zaczęto obserwować kolejne, poza Plutonem, obiekty krążące poza orbitą Neptuna. Dowiodło to istnienia przewidywanego przez Gerarda Kuipera pasa (nazwanego na jego cześć Pasem Kuipera) zawierającego ciała niebieskie krążące od około 30 do 50 AU od Słońca, czyli poza orbitą Neptuna. Wiele z nich ma masę bardzo bliską masie Plutona. Czemu więc nazywamy go najmniejszą planetą, a nie największym obiektem Pasa Kuipera?

A właściwie nie „największym obiektem Pasa Kuipera”, ale „jednym z największych”. Przecież ostatnio znaleziona „dziesiąta planeta” jest trochę większa od Plutona. Możliwe, że takich obiektów, o rozmiarach porównywalnych z rozmiarami Plutona, jest w Pasie Kuipera więcej. Nasuwa się pytanie – czy powinniśmy nadać im wszystkim status planet? O ile zwiększanie liczby planet do dziesięciu wywołało w mediach entuzjazm, to chyba nie należy się go spodziewać, gdyby zwiększyć ich ilość do, powiedzmy dwudziestu.

Michael Brown, jeden z odkrywców 2003 UB313, tak zwanej „dziesiątej planety”, uważa, że Pluton powinien być uznany za planetę, niezależnie od jakichkolwiek przesłanek naukowych, gdyż jest to termin kulturowy, a nie czysto astronomiczny. Ten pogląd prowadzi go do prostego wniosku – jego znalezisko, jako większe od Plutona, również powinno otrzymać miano planety. Ten tok rozumowania może być przekonujący, ale zdaje się też mieć pewne znamiona dorabiania teorii do faktów. Szczególnie, że, jak już zostało powiedziane, status komet i Słońca jako planet, też kiedyś był częścią kultury.

Dlatego właśnie potrzeba nam jasnej definicji planety – aby każdy nowo odkryty obiekt można było prosto klasyfikować, zamiast powtarzać jeszcze raz tę samą debatę. Najbardziej popularne sposoby definiowania słowa „planeta”, to:

Sposób historyczny:

Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i Pluton to planety. Nic innego w układzie Słonecznym nie jest planetą. Typowo szkolne podejście, pozwalające na jednoznaczne rozgraniczenie, jednak zupełnie nie mające zastosowania przy określaniu, czy obiekt w innym systemie słonecznym jest planetą.

Zmodyfikowany sposób historyczny:

Każdy obiekt większy od Plutona jest planetą. Pozwala na jednoznaczne określenie, jednak mogłoby się okazać, że pod taką definicję podpada kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt obiektów. Poza tym, dlaczego akurat Pluton ma stanowić dolną granicę?

Sposób grawitacyjnego zaokrąglenia:

Każdy obiekt, który ma kształt zbliżony do kuli, dzięki swojemu własnemu polu grawitacyjnemu i krąży bezpośrednio wokół gwiazdy, jest planetą. Ta metoda również oznacza, że wiele nowych obiektów otrzyma status planety. Lecz nie to jest największym jej problemem. Być może to, co wydaje się być intuicyjnym w naszym Układzie Słonecznym, czyli to że planety są kuliste, nie jest już prawdą w innych układach. Co więcej „kulistość” nigdy nie była kryterium przy rozstrzyganiu czy coś jest planetą, więc sięganie po nią teraz, wydaje się dość odważne.

Sposób badania populacji:

Najbardziej zawiły, ale dający najlepsze efekty. Z natury procesu tworzenia się Układu Słonecznego wynika, że można łatwo rozdzielić samotne duże obiekty i populacje mniejszych. Słowo populacja oznacza, że w pewnej odległości od Słońca znajdują się obiekty o masach w pewnym przedziale. Przykładem może być tutaj pas planetoid między Marsem a Jowiszem. W tej definicja za planety uważa się tylko duże samotne obiekty. Pluton nie jest planetą, ale tylko obiektem z Pasa Kuipera.

Michael Brown popierał czwartą metodę, aż do chwili publikacji informacji o znalezieniu 2003 UB313. Wtedy zaczął przychylać się do zmodyfikowanego sposobu historycznego. Warto zauważyć, że daje ona jego znalezisku status planety, a więc jemu jako odkrywcy większy prestiż.

Ponieważ coraz nowocześniejsze teleskopy pozwalają na coraz dokładniejsze obserwacje obiektów z Pasa Kuipera, już niedługo powinniśmy znaleźć tam kolejne ciała niebieskie. Na przykład w ciągu kilku dni lipca tego roku ogłoszono istnienie aż trzech obiektów: jednego wspomnianego już 2003 UB313, o masie porównywalnej z masą Plutona i dwóch o masach o połowę mniejszych (2003 EL61 oraz 2005 FY9). Charakterystyczne, że tylko 2003 UB313 zdobył rozgłos, gdyż był intensywnie reklamowany jako planeta.

Trzeba podkreślić, że nie wszyscy uważają agresywną promocję odkryć astronomicznych za coś złego. Wiele osób sądzi, że tylko w ten sposób uda się uzyskać więcej pieniędzy na badania. Ten tok rozumowania prowadzi do prostego wniosku, że należy utrzymać status Plutona jako planety, gdyż wtedy rządy różnych państw będę bardziej skore do finansowania jego eksploracji.

Definicja planety, gdy zostanie kiedyś stworzona, na pewno nie zadowoli wszystkich. Warto przy tym pamiętać, że naginanie jej tak, by obejmowała Plutona może spowodować, że w naszym Układzie pojawi się bardzo dużo nowych planet. A być może nawet spowoduje to, że obudzimy się w układzie podwójnym planet. Zdarzają się głosy, że skoro Pluton jest planetą, to Księżyc, który jest od niego większy, należałoby uznać za planetę bliźniaczą Ziemi a nie jej satelitę (sic!).

Brak definicji planety prowadzi do akademickich i bezcelowych dyskusji, czy dane ciało jest planetą, czy nie, oraz daje pole do popisu astronomom żądnym sławy i mediom potrzebującym sensacji w sezonie ogórkowym. Gdy dojdą wątpliwości, dotyczące obiektów w innych układach słonecznych, sytuacja będzie się mogła tylko pogorszyć.

Może nie podobać się nam taka, czy inna definicja słowa „planeta”. Jednak przy wyborze, powinniśmy kierować się jednoznacznością definicji, a nie jej popularnością. Nie chodzi przecież o sprawienie satysfakcji ludziom, ale o uniknięcie zbędnych dyskusji w przyszłości.

Przy pisaniu newsa korzystałem z ksiazki pt. „Łowcy planet” [„Łowcy planet – w poszukiwaniu nieznanych światów”, Ken Croswell, Prószyński i S-ka, Warszawa 2002].

Autor

Krzysztof Dryś

Komentarze

  1. White Haven    

    Jedna poprawka — Osobiście przychylałbym się do uznania Plutona za planetę ze względów kulturowych i historycznych. Popierałbym także nadanie statusu planety wszystkiemu co jest od niego większe, ale nie krąży wokół innej planety. Ale nie o tym chciałem mówić. W artykule wspomniano o jednoczesnym odkryciu 3 dużych obiektów pasa Kuipera. Chciałbym sprostować nieco tą wiadomość. Faktycznie jednocześnie ogłoszono odkrycie tych obiektów (ze względu na wykradzenie informacji o nich ze strony obserwatorium.)ale zostały odkryte (zgodnie z nazwami) w dość dużych odstępach czasu. Moim zdaniem nie powinniśmy wyolbrzymiać sprawy. Według mnie planety powinniśmy podzielić na 3 podstawowe grupy: planety skaliste (Ziemia, Mars, Wenus, Merkury), gazowe giganty (Jowisz, Saturn, Uran, Neptun), oraz planety lodowe (Pluton i „Xena”).
    Każdy obiekt większy od Plutona powinien zostać zakwalifikowany do grupy planet lodowych. I nie ma problemu.

    BTW. Moim skromnym zdaniem nie powinniśmy już odkryć więcej niż 3-4 planet lodowych większych od Plutona i Xeny. Nie jestem wprawdzie specjalistą w tej dziedzinie, ale z tego co pamiętam jeszcze niedawno wykluczano obecność jakichkolwiek nowych planet poza orbitą Plutona. ilość materiału z jakiego mogły powstać takie „olbrzymy” też jest mocno ograniczona.

    Pozdrawiam
    White Haven

    1. xyz    

      juz jest

      >oraz planety lodowe
      > (Pluton i „Xena”).
      > Każdy obiekt większy od Plutona powinien zostać zakwalifikowany do
      > grupy planet lodowych. I nie ma problemu.

      Takie okreslenie juz jest i nazywa sie obiekty pasa kuipera. Wiec po co komplikowac sprawe.

      1. xxl    

        jasne, tylko ze…

        > Takie okreslenie juz jest i nazywa sie obiekty pasa kuipera. Wiec
        > po co komplikowac sprawe.

        „Obiekty” a „Planety” to dwie RÓŻNE sprawy.
        Nadal pozostaje przy swoim poprzednim zdaniu, że można by stworzyć dodatkową grupe PLANET, a mianowicie „Planety Pasa Kuipera”.
        Nie wiem dlaczego tak kurczowo trzymamy sie tych 9 planet…

    2. NitaJerzy    

      Podoba mi się twoja propozycja sklasyfikowania planet US — Myślę, że twoja propozycja podziału planet na trzy podstawowe grupy jest na dzień dzisiejszy najrozsądniejsza. Za uznaniem największych obiektów Pasa Kuipera za planety lodowe przemawiają racje historyczne i praktyczne. Mówienie o tych dalekich globach, jako o planetach zdecydowanie podtrzyma zainteresowanie nimi, przez co ułatwi ich możliwie jak najwcześniejsze dokładne zbadanie. A to chyba jest najważniejsze ? …

  2. Kuba Skowron    

    Nie zatytułuję, nie mam fantazji — Bardzo podoba mi się ten news. Mam dokładnie takie samo zdanie o kwestii co autor. Szczególnie dobrym argumentem jest to, że kiedyś za planety niektórzy uznawali planetoidy, bo po prostu nie wiedzieli, że ich jest bardzo dużo i w rzeczywistości tworzą nową klasę obiektów. Gdy odkrywano Plutona po prostu nie widziano, że podobnych obiektów tam jest dużo. Nie odkryto ich przez następne dziesięciolecia, więc przyzwyczailiśmy się do nazywania Plutona planetą. Dziś widzimy że tak samo nie ma sensu uznawać Plutona i jemu podobnych za planety, bo odkryliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat już dużo obiektów transneptunowych. Należy je uznawać za coś nowego, a nie zakwalifikować na siłę do planet.

    Jak widać ja przychylam się najbardziej do definicji opartej na badaniu populacji. Jeśli chodzi o planety pozasłoneczne, to musimy się pogodzić z tym, że póki nie zdobędziemy o danym układzie odpowiednio dużo informacji, to nie wyodrębnimy planet (inaczej niż na oko, tak jak to robimy teraz).

    Co do układu Ziemia-Księżyc, to nie mam nic przeciw nazywaniu go planetą podwójną. Wszystko zależy od konkretnego zagadnienia, jakie rozważamy, i dla jednych dziedzin astronomii możemy uznawać tak, dla innych inaczej. Jak komu wygodniej. Nie ma po co tu się spierać.

    Pytanie ,,jak media/ludzie będą nazywać nowo odkryte obiekty” jest proste – tak, żeby była większa sensacja. Może to faktycznie pomoże astronomii? Nie wiem, ale finansowo pewnie tak. Ja jednak chciałbym, by w świadomości ludzi Pluton i inne jemu podobne nie były planetami.

    Nie zmiena postaci rzeczy. Artykuł jest naprawdę fajny i wyczerpuje temat.

  3. ja    

    Merkury — A ja proponuję żeby za planetę uznawać obiekty większe lub równe Merkuremu 4840 km. To na dość długo rozwiąże problem. Tylko co wtedy gdy w pasie kuipera jednak odkryją obiekt większy od Merkurego? Mylę że powinni go uznać za planetę, ponieważ na orbicie Jowisza też mamy asteroidy, co prawda trojańskie ale zawsze.

    Ciekawe czy dla Księżyców też istnieje jakieś kryterium, bo niemożemy odkrywać coraz mniejszych. Wszak pierścień Saturna składa się z wielu małych kamyczków. Może wydaje się że metoda populacji była by dobra, ale niestety tafiają się większe kamyczki, odkrywano bowiem księżyce krążące wewnątrz pierścienia Saturna.

    A i asteroidy powinny mieć rozgraniczenie co jest pyłem a co planetoidą. Ciekawe jaką nazwę otrzymały by odchody wyrzucone z załogowej misji na Marsa. O zgrozo nadano by temu obiektowi imię jakiegoś astronoma, najlepiej jednak pasuje nazwa Bin Laden.

    1. Kuba Skowron    

      . — Słuszna uwaga z tymi perścieniami i księżycami Saturna -( problem jest podobny. Ja myślę, że przy badaniu populacji należy brać pod uwagę także typowe orbity. Większe kamyczki w pierścieniach jeśli mają orbitę w płaszczyźnie pierścieni i orbitę niemal dokładnie kołową – są elementem pierścieni (mimo, że odbiegają masą od innych). Pluton ma orbitę zupełnie inną niż planety (duża inklinacja i ekscentryczność) – nie jest planetą. Taka jest moja sugestia.

      (Można tak w nieskończoność sobie miło i jałowo rozmawiać)

    2. J87    

      Merkury — Zdecydowanie jestem za Merkurym, jako kryterium, oczywiście chodzi mi o jego średnicę. Argumentem jest głównie to, że przy względnej „małości” Merkurego, nikt nie wykluczy go z grona planet. Obiekty o podobnej lub większej średnicy winny być zaliczone do planet.
      Sorry Pluto ;((

  4. Grzesiekg    

    %%%%% — za kryterium mozna by uznac kryterium %

    Mianowicie co ma mase, albo srednice mniejsza niz „x”% masy/srednicy ziemi nie jest planeta. W koncu to operujemy dziwnymi jednostkami typu 1 AU- swoja droga czy wraz z porami roku ta jednostka zmienia swoja wartosc???

    Albo uznawac za planety to co ma przyzwoita orbite-kolowa-cos na ksztalt czwartego kryterium.

    1. Kuba Skowron    

      1 AU

      >1 AU- swoja droga czy wraz z porami roku ta jednostka zmienia
      > swoja wartosc???

      Nie, jednostka astronomiczna jest określona jako średnia (liczona po kącie, a nie czasie) odległość Ziemia-Słońce, czyli po prostu wielka półoś orbity Ziemi.

      Istnieje jeszcze prostsza definicja:
      1AU=1,4959789%2A10^11 m

      Tak naprawdę to nie ma znaczenia jak dokładnie sobie to określimy, bo i tak w skalach w jakich używana jest jednostka astronomiczna pomijalne są tak małe różnice jak pomiędzy najmniejszą a największą odległością Ziemia-Słońce.

  5. bool    

    słowa słowa słowa — wszystkie te spory czy obiekty poza Plutonem (włącznie??) sa planetami śmieszą mnie trochę….ludzie zawsze potrzebują sobie wszystko poszufladkować i poukładac …tylko życie prędzej czy później robi jakiś psikus (np. w postaci Xeny czy Sedny) i cała ta układanka rozsypuje sie jak domek z kart.Definicje nie nadażaja po prostu nad wynikami obserwacjii ……na szczescie nie jest na odwrót.

    1. PaSKud    

      no wlasnie — gadanie gadaniem, ale miliony dzieci w szkolach juz sie tam kiedys na tej geografii osluchaly ze Pluton to planeta (mniejsza o to ze wiekszosc osob nic poza tym o nim nie powie) i bardzo ciezko bedzie to wykorzenic, szczegolnie ze astronomia w dzisiejszych czasach to zapomniana nauka, wiec jesli nawet zmienimy oficjalny status Plutona to i tak niewiele osob o tym uslyszy i przyjmie to do wiadomosci. Spowoduje to tylko dezinformacje – kazdy bedzie wiedzial swoje i nikogo nie bedzie sluchal (bo i tak mniej niz jeden procent ludzi wogole zrozumialby ta klotnie).

      1. Oskar.K    

        Słuszne podejście — Dwa, czy trzy pokolenia nauczono że Pluton to planeta, więc po co to zmieniać?Kryterium jest proste, wszystko co krąży wokół gwiazd, gwiazdą kiedyś nie było, i jest większe od Plutona to planeta.A planety podwójne i tym podobmne bzdety?Wszak Księżyc to księżyc.W historii zapewne były hrabstwa potężniejsze od niektórych królestw, ale hrabia królowi podlega… A te wszystkie badania populacji na podstawie mimośrodów? To niczego nie rozwiązuje.W przypadku niektórych obiektów „pośrednich” kontrowersje i tak się pojawią.Po co zamieniać stare kłopoty na nowe kłopoty:/

  6. Limax7    

    moje wyobrażenie pojęcia planeta … — Hmm na forum rozgorzała dyskusja na temat czym jest planeta, ile właściwie ich mamy. Bardzo dobrze ale nik nie napisał o kilku ważnych sprawach. Wymienię je w skrócie, podrążcie temat 😉

    1) planeta powinna być wyjątkowa, wyjątkowość tą dają jej rozmiary, zaś te mniejsze ciała, hmmm mogą też być wyjątkowe (nietypowe albedo, orbita np. mocno nachylona czy też rozciągnięta, dużo innych unikalnych cech). Nie mówmy więc, że to czy tamto nie jest planetą jeśli nie zobaczymy tej wyjątkowości; rozszerzenie w pkt. 2

    2) zwróćcie uwagę na orbitę Sedny. Ona ma rozmiar mniejszy od Plutona ale ta orbita ! Jest wręcz jedyna w swoim rodzaju. Czy to nie świadczy o unikalności tego obiektu ? Przecież jest narazie jedynym takim znanym nam obiektem. Czy to, że orbita Sedny ma dużą ekscentryczność skreśla ją z nadania jej miana planety ? O wiele bardziej zasługuje na te miano niż 2003 UB313 Podrążcie to …

    3) Pluton nie jest zwykłym KBO, po pierwsze ma szczątkową atmosferę, ma też księżyc Charona, ale najbardziej zastanawiające jest dla mnie jego albedo, jest bardzo duże dwa lub nawet trzy razy większe od dotychczas pomierzonych obiektów KBO. To jest dziwne. Pluton ma swojego asa w rękawie.

    Na koniec mała dygrasja,
    … wyobraźcie sobie taką sytuację, załóżmy że mniej więcej w płaszczyźnie ekliptyki między pasem Kuipera, a wewnętrzną częścią obłoku Oorta jest pustka. Ale naulowcom udało się wypatrzeć jeden obiekt, ma on średnicę 1500-2000 km i jest jedyny w tej przestrzeni na takiej orbicie, w takiej odleglości od Słońca. Jest więc unikalny (patrz pkt. 1). Czy nazwalibyście go planetą ? A może jakoś inaczej, przecież jest mały, mniejszy od Plutona, ale jedyny w swoim rodzaju. Więc … ?

    Pozdrawiam, Adam

    1. Oskar.K    

      Post jedyny w swoim rodzaju — Wg tej logiki to wcale nie ma pojęcia planety bo każde ciało które się czymś wyróżniło zasługuje na to miano.Dlaczego nie nazwać planetami sond Voyager i Pionier , wszak także są „jedyne w swoim rodzaju”.Planet”a”(oida) Gaspra ma własnego satelitę, też jest „jedyna w swoim rodzaju”.A Castalia złożona z dwóch przylegających do siebie asteroid?A planetoidy o orbitach zsynchronizowanych z Ziemią?A to czy tamto…?
      Planety to nie jakieś wyszukane perełki, tylko obiekty o określonej wielkości nie będące gwiazdami.Dajemy po prostu granicę na Plutonie i mamy wszystko jasne.

      1. Limax7    

        ojjjjj

        > Wg tej logiki to wcale nie ma pojęcia planety bo każde ciało które
        > się czymś wyróżniło zasługuje na to miano.Dlaczego nie nazwać
        > planetami sond Voyager i Pionier , wszak także są „jedyne w swoim
        > rodzaju”.Planet”a”(oida) Gaspra ma własnego satelitę, też jest
        > „jedyna w swoim rodzaju”.A Castalia złożona z dwóch przylegających
        > do siebie asteroid?A planetoidy o orbitach zsynchronizowanych z
        > Ziemią?A to czy tamto…?
        > Planety to nie jakieś wyszukane perełki, tylko obiekty o określonej
        > wielkości nie będące gwiazdami.Dajemy po prostu granicę na Plutonie
        > i mamy wszystko jasne.

        nie nie, te reguły które dotychczas obowiazują (obiekt naturalny nie stworzony przez człowieka, jakaś tam dolna granica rozmiaru, sferyczność ciała) też się tyczą, [b]nadal obowiązują[/b] tylko je pominąłem ze względu na to, że to nie podlega dyskusji. Dodałem tylko uzupełnienie.

        Adam

        1. Oskar.K    

          Kryterium planetarności

          > nie nie, te reguły które dotychczas obowiazują (obiekt naturalny
          > nie stworzony przez człowieka, jakaś tam dolna granica rozmiaru,
          > sferyczność ciała) też się tyczą, [b]nadal obowiązują[/b] tylko
          > je pominąłem ze względu na to, że to nie podlega dyskusji. Dodałem
          > tylko uzupełnienie.
          >
          >
          > Adam

          PRZEDE WSZYSTKIM SIĘ TYCZĄ.Planeta może być co prawda wyjątkowa z jakiegoś powodu, ale zanim będzie wyjątkową planetą, musi być planetą(czyli posiadać średnicę co najmniej Plutona).

        2. Marcin    

          Po raz kolejny mylisz się.

          > PRZEDE WSZYSTKIM SIĘ TYCZĄ.Planeta może być co prawda wyjątkowa
          > z jakiegoś powodu, ale zanim będzie wyjątkową planetą, musi być
          > planetą(czyli posiadać średnicę co najmniej Plutona).

          Po raz kolejny to powtarzasz. Nie ma definicji, która mówiłaby, że za planetę w Układzie Słonecznym trzeba uznać obiekt o rozmiarach przynajmniej Plutona.

          Pozdrawiam, Marcin

        3. Oskar.K    

          Niepisane prawo

          > Po raz kolejny to powtarzasz. Nie ma definicji, która mówiłaby, że
          > za planetę w Układzie Słonecznym trzeba uznać obiekt o rozmiarach
          > przynajmniej Plutona.
          >
          > Pozdrawiam, Marcin

          Ale za to jest taki obyczaj.

          Pozdrawiam Oskar

  7. Fallen    

    Granica — Umieszczanie granicy na Plutonie i nie dopuszczanie leżących dalej innych obiektów do grona planet Naszego Dominium Solarne to paranoja jakaś…. Póki dany obiekt pozostaje pod mierzalnym oddziaływaniem grawitacyjnym Słońca, póki nie krąży wokół większego obiektu (planety) i póki nie świeci własnym światłem, ma kulisty kształt i nie jest w bliskim sąsiedztwie z innymi podobnymi ciałami to jest po prostu planetą. Nawet obiekt na którego już będzie działała bliskość proximy centauri ale nadal będzie pod działaniem Sol i tak będzie planetą choćby wspólną obu gwiazd.
    Ludzie wykazują tendencję do bycia zakutymi łbami i często zachowują sie jakby ciągle mentalnie byli w średniowieczu (nie obrażając nikogo i samej epoki), nie przyjmują żadnych nowości. Jeśli według kryteriów przyjętych w 1930 roku, podług których Pluton jest planetą, nazwiemy tym terminem jeszcze kilka(naście) innych obiektów to co będzie w tym złego? Podział na planety skaliste, gazowe i lodowe, lub (własna propozycja) wewnętrzne, zewnętrzne i peryferyjne wydaje mi się całkiem niezłym pomysłem. Prawdziwy wygląd Naszego układu słonecznego może nadal bardzo odbiegać od tego, który wykuliśmy w swych świadomościach bazując na swej cały czas ograniczonej wiedzy…

    1. Marcin    

      Jest coś jeszcze takiego jak planetoidy.

      > Umieszczanie granicy na Plutonie i nie dopuszczanie leżących dalej
      > innych obiektów do grona planet Naszego Dominium Solarne to paranoja
      > jakaś…. Póki dany obiekt pozostaje pod mierzalnym oddziaływaniem
      > grawitacyjnym Słońca, póki nie krąży wokół większego obiektu
      > (planety) i póki nie świeci własnym światłem, ma kulisty kształt i
      > nie jest w bliskim sąsiedztwie z innymi podobnymi ciałami to jest
      > po prostu planetą.

      No to może uznać za planetę Ceres. Spełnia wszystkie podane przez Ciebie kryteria.

      > Ludzie wykazują tendencję do bycia zakutymi łbami i często zachowują
      > sie jakby ciągle mentalnie byli w średniowieczu (nie obrażając
      > nikogo i samej epoki), nie przyjmują żadnych nowości.

      A z tym akurat się zgadzam.

      > Jeśli według
      > kryteriów przyjętych w 1930 roku, podług których Pluton jest planetą,
      > nazwiemy tym terminem jeszcze kilka(naście) innych obiektów to co
      > będzie w tym złego?

      Słusznie zauważyłeś, że te kryteria zostały przyjęte siedemdziesiąt pięć lat temu. Od tego czasu astronomia, w tym wiedza o naszym Układzie Słonecznym poczyniła olbrzymie postępy. Nadszedł czas na zmianę kryteriów.

      > Podział na planety skaliste, gazowe i lodowe,
      > lub (własna propozycja) wewnętrzne, zewnętrzne i peryferyjne wydaje
      > mi się całkiem niezłym pomysłem.

      Według mnie niezłym pomysłem jest też podział na planety skaliste, gazowe i obiekty, tudzież planetoidy Pasa Kuipera.

      > Prawdziwy wygląd Naszego układu
      > słonecznego może nadal bardzo odbiegać od tego, który wykuliśmy w
      > swych świadomościach bazując na swej cały czas ograniczonej wiedzy…

      Częściowo się zgadzam – wiemy już bardzo dużo, ale na pewno nie wszystko.

      Pozdrawiam, Marcin

      1. Fallen    

        I tu właśnie tkwi problem… — … jak ustalić jakąś granicę między planetoidami a planetami. W przypadku obiektów małych, o nieregularnych krztałtach, odbiegających od kuli czy elipsoidy problemu nie ma, klasyfikacja jest prosta, zdroworozsądkowa. Ale co z przypadkami pośrednimi…? Nawet mój argument co do tego, iż planeta, pomijając księżyce i pierścienie, nie powinna mieć towarzyszy zbliżonych wielkościowo na tej samej zgrubsza orbicie to też argument naciągany, bo możemy znaleźć duży obiekt krążący wraz z gruzem po niedawnej katastrofie. Nie wiem, czy jest w ogóle sens formuować bardzo sztywną definicję planety, czy może lepiej przed klasyfikacją każdy obiekt zbadać, nie tylko pod kątem stanu obecnego, ale i jego domniemanej przeszłości… W każdym razie nie zwracałbym większej uwagi na kąt nachylenia orbity danego obiektu do płaszczyzny obrotu reszty planet, bowiem ten mógł się zmienic w wyniku jakiejś kolizji, o czym już pisałem w innym poście. Pal sześć media, bawmy się w określanie obiektów dopiero po zebraniu jak największej ilości danych. A nazwy własne można nadać szybko, niezależnie od obiektu, z jakim ma się do czynienia…

        Dzisiejszy Tryton jest księżycem, a kiedyś przypuszczalnie należał do obiektów z pasa Kuipera, lub inaczej, był planetą… Status ciała może ulec zmianie…

        Pozdrawiam również swego imiennika 🙂

  8. astronautka nuna    

    Planety — Są planety takie jak: Ziemia,Mars,Merkury,Wenus,Jowisz,Saturn,Uran,Neptun,Pluton,czyli 9 planet.

    1. Marcin    

      Tak uczyli do tej pory w szkołach 🙂

      > Są planety takie jak:
      > Ziemia,Mars,Merkury,Wenus,Jowisz,Saturn,Uran,Neptun,Pluton,czyli
      > 9 planet.

      Zgodziłbym się z Tobą gdybyś wykreśliła z tej listy Plutona, bo według mnie to planetoida. Bardzo jestem ciekaw jak byś zareagowała, gdyby nagle okazało się, że planet jest jednak osiem, a nie dziewięć.

      Serdecznie pozdrawiam, Marcin

Komentarze są zablokowane.