Huragan Katrina dokonał szkód na kwotę 1,1 miliarda dolarów w fabryce NASA w okolicach Nowego Orleanu. W związku z zaistniałą sytuacją niepewny jest marcowy termin startu kolejnego wahadłowca – prawdopodobniejszy wydaje się lot pod koniec roku 2006, poinformowali w czwartek oficjele NASA.

Dopóki NASA nie stwierdzi jak długo potrwa naprawa zniszczeń ani nie rozwiąże problemów z pianką wahadłowca, nie powinniśmy spodziewać się żadnej konkretnej daty startu.

Nie mamy planu lotów wahadłowców” – powiedział szef operacji kosmicznych NASA Bill Gerstenmaier. „Obecnie jest tyle niepewności, tyle zmiennych, że nierozsądne są wszelkie spekulacje na temat konkretnej daty lotu.

NASA oraz Lockheed Martin ciągle nie mogą doliczyć się połowy z dwutysięcznej załogi pracującej w montażowni Michoud Assembly Facility w Nowym Orleanie, gdzie buduje się zbiorniki zewnętrzne ET dla wahadłowców.

Wielu pracowników ewakuowało się z okolic Nowego Orleanu przed huraganem i nawet nie wiedzą, czy ich domy nie są pod wodą, gdyż nie można jeszcze dostać się z powrotem do miasta.

Oko huraganu Katrina przeszło dokładnie nad Centrum Lotów Kosmicznych im. Stennisa w okolicy St. Luis w stanie Missouri. Prawie 1500 pracowników NASA i podwykonawców tam pracuje i 150 do 180 osób pozostało bez dachu nad głową. Podobnie jak 700 do 800 osób pracujących w Stennis z ramienia innych agencji federalnych.

Generalnie, jeśli mieszkałeś niedaleko wody, już nie masz domu” – powiedział Bill Parsons, starszy zarządca NASA ds. odbudowy po huraganie.

Uderzenie Katriny jest drugim przypadkiem, kiedy huragan krzyżuje plany NASA powrotu do służby floty wahadłowców

W zeszłym roku, huragany Charley, Frances oraz Jeanne spowodowały straty na ponad 100 milionów dolarów w Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy′ego, zmuszając NASA do odłożenia planów startu pierwszej misji po katastrofie Columbii.

Plany następnych misji NASA, ograniczone obecnie tylko do lotów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, zdeterminowane są obecnie dwoma czynnikami. Pierwszy z nich to odnalezienie i usunięcie przyczyn odpadania pianki ze zbiornika zewnętrznego. Badania mogą się przedłużyć, gdyż były prowadzone głównie w uszkodzonej fabryce zbiorników w Nowym Orleanie. Aktualnie specjaliści badający przyczyny niepowodzenia lotu Discovery przenieśli do Centrum Lotów Kosmicznych im. Marshalla w Huntsville, Alabama. Testy zbiornika, które miały być wykonane w uszkodzonym ośrodku przeniesiono do KSC.

Kolejnym niepewnym punktem jest ile czasu zajmie bezdomnym pracownikom kompleksu Michoud odbudowa i powrót do pracy. Sama fabryka może zostać naprawiona i przywrócona do pełnej funkcjonalności w ciągu miesiąca albo dwóch. Aktualnie NASA szuka lokali, gdzie może umieścić poszkodowanych pracowników. W planach jest postawienie tymczasowego miasteczka namiotowego, oraz dostarczenie przyczep kampingowych.

W KSC opracowywane są plany zakwaterowania 150 do 200 pracowników ze Stennis i Michod. NASA pracuje z lokalnymi pośrednikami nieruchomości w celu znalezienia lokali mieszkalnych i biurowych. Wielu z pracowników KSC zadeklarowało, że przyjmą poszkodowanych pracowników pod swój dach.

Parsons, który przez dwa laty poprzedzające ostatni lot Discovery zarządzał programem wahadłowców, powiedział, że większość poszkodowanych pracowników chce wrócić w swoje rodzinne strony.

Przeniesiemy poszkodowanych pracowników do innych centrów lotów kosmicznych, jeśli będą chcieli” – powiedział. „Jednak w większości przypadków, ludzie mają tutaj rodziny. Ułożyli sobie życie tutaj. Chcą pozostać, nawet mimo problemów z kwaterunkiem„.

Autor

Artur Wrona

Komentarze

  1. Oskar.K    

    Na szczęście moze być gorzej… — A jak sądzicie, od kogo zabiorą pieniądze na odbudowę?

  2. Artur Wrona    

    Hmm…. moze z planowanych misji wahadlowcow? — Nie podoba mi sie to, ale wydaje mi się, że przesuną fundusze przeznaczone na przygotowanie planowanych misji wahadłowców. Raczej tych po STS-121.

    Poza tym, te 10,5 miliarda dolarów przeznaczone na pomoc Nowemu Orleanowi i tak pójdzie na cywili – firmy są ubezpieczone i im taka katastrofa na pewno przeszkadziła, ale oni się raczej nie przejmują. Oczywiście duże firmy…

    Mali, jak zwykle w takich przypadkach, oberwą najbardziej, ale taki już jest świat…

    Mnie zastanawia jakie względy (poza prestiżowymi oczywiście) każą Amerykanom ciągnąć program wahadłowców, zamiast zapakować wszystkich części stacji na rakietę Energia??

    I tym pozytywnym akcentem kończę.

    Pozdrawiam
    Artur

    —–
    http://wahadlowce.horsemotor.com

    1. Michał M.    

      Kolejny rok stracony — NASA straci kolejny rok. Rok na doprowadzanie do porządku wraków, którymi są wahadłowce. I po co? Tylko po to, żeby kontynuować budowę Międzynarodowej Stacji Ko(s)micznej, kolejnego kosmicznego złomu.

      Wahadłowce to ślepa uliczka, swoją robotę już wykonały. Trzeba myśleć o nowych środkach transportu, bardziej uniewrsalnych, o podboju Układu Słonecznego. Wahadłowce nigdy nie polecą nawet na Księżyc.

      Tylko że Amerykanom trudno roztsać się z zabawką, która służy im przeszło 20 lat. I pozostają ślepi na wszelkie argumenty.

      1. Marcin    

        Hej, nie byłbym aż tak krytyczny.

        > NASA straci kolejny rok.

        Faktycznie, to już zakrawa na kpiny.

        > Rok na doprowadzanie do porządku wraków,
        > którymi są wahadłowce. I po co? Tylko po to, żeby kontynuować budowę
        > Międzynarodowej Stacji Ko(s)micznej, kolejnego kosmicznego złomu.

        Dlaczego nazywasz ISS złomem? Wiem jedno – budowa tej stacji musi być dokończona, a do tego potrzebne są wahadłowce. W tej chwili po prostu nie ma innych środków transporu, dzięki którym możliwe będzie dostarczenie kolejnych części stacji. Tylko dlatego przedłużono okres eksploatacji wahadłowców do 2010 roku, ich celem ma być właśnie dokończenie budowy ISS, a bez dokończenia jej budowy nie ma mowy o realizacji kolejnych celów – powrotu na Księżyc, lotu na Marsa… Dokończenie budowy stacji to conditio sine qua non. Przełożenie kolejnego staru wahadłowca o rok to przesunięcie ukończenia budowy ISS o rok ze wszystkimi tego konsekwencjami, i faktycznie – kolejny rok stracony. A poza tym uważam, że Pluton nie jest planetą.

        Pozdrawiam, Marcin

      2. $pryt    

        Sądzę.. — Michale, że sprawa jest bardziej oczywista. Po prostu rządu Stanów Zjednoczonych nie interesuje się rozwojem nauki, eksploracją przestrzeni kosmicznej i nowymi generacjami statków kosmicznych (w przeciwieństwie do społeczeństwa). I ich tok rozumowania jest prosty: Macie wahadłowce, które zbudowaliście w latach 70-tych, więć chyba możecie wykonywać amerykańskie loty kosmiczne „żeby się nazywało”. To właśnie dlatego powstają prywatne agencje kosmiczne, stowarzyszenia i organizacje – po prostu na obecnych, cofniętych „horyzontalnie” polityków nie ma co liczyć. A przed ludzkością leży ocean wyzwań. Weźmy np. Marsa. Pierwsze, weźmy 7 misji zostałoby sfinansowane przez rząd. Ich zadaniem byłyby zadania naukowe i poszukiwanie idealnej lokacji do założenia bazy. Projekt ten zainteresowałby, choćby w kilku procentach światową młodzież, co zaowocowałoby tysiącami naukowców. Dodatkowo praca nad projektem zapewniłaby ogromne ilości miejsc pracy. Ponieważ badania kosmiczne to fascynująca dziedzina, więć Centrum Badań Kosmicznych zarabiałoby na turystyce. Nowi pracownicy będą potrzebowali gdzie mieszkać. Na Florydę ściągałoby więc tysiące naukowców, inżynierów, robotników, turystów, budowniczych i polskich hydraulików. W istocie powstałby samonapędzający się system dobrobytu, jakim jest wspólny cel. W ten sposób rozwijałaby się nauka i korzystałaby na tym ludzkość. Chyba osiągniętych korzyści nie trzeba wyliczać. Przez kilkanaście lat baza marsjańska byłaby finansowana przez rząd, później zaczęłaby zarabiać sama na siebie. Rozpoczęłaby się kolonizacja, era marsjańskich wynalazków i nowoczesnych podróży kosmicznych, eksport i import planetarny… Potrzeba tylko inicjatywy. I komu potrzebne są wahadłowce z lat siedemdziesiątych?

  3. sehe    

    Czemu ? — Czemu nikt w trakcie tej dyskusji o zniszczeniach dokonanych przez różne huragany w tym i zeszłym rokku choć na chwilę nie zastanowił się czemu amerykańcy w tak głupi sposób rozmieścili swoje centra kosmiczne… Teraz mają za swoje! Bajkonur raczej takich problemów nie ma a nawet w Kourou w Gujanie Francuskiej też nie mają za dużych problemów z pogodą!

    1. Artur Wrona    

      Hmm… może z powodów historycznych? — Nie sądzisz, ze rozmieszczenie centrów kosmicznych NASA było podyktowane potrzebami programu Apollo? Skoro przez dekadę misje kończyły się wodowaniem, naturalnym i logicznym było rozmieszczenie części centrów przy wybrzeżu.

      Myślę również, że niebagatelną kwestię odgrywały względy polityczne – w dwumilionowym Nowym Orleanie centrum kosmiczne oraz fabryka pracująca dla NASA były znaczącym pracodawcą. Możliwe, że gubernator, który lobbował skutecznie za umieszczenie takiej inwestycji w jego stanie, załatwił sobie reelekcję, albo nawet wygraną w wyborach senackich.

      Ale to są już spekulacje…

      Pozdrawiam serdecznie
      Artur

      PS. Co stoi na przeszkodzie, żeby zapakować resztę stacji na rakietę Enrgia? Ponad 100 ton ładowności…

      —-
      http://wahadlowce.horsemotor.com

    2. Marcin    

      Równik.

      > Czemu nikt w trakcie tej dyskusji o zniszczeniach dokonanych przez
      > różne huragany w tym i zeszłym rokku choć na chwilę nie zastanowił
      > się czemu amerykańcy w tak głupi sposób rozmieścili swoje centra
      > kosmiczne…

      Powód jest bardzo prozaiczny. Półwysep Floryda jest obszarem USA położonym najbliżej równika naszej planety. Właśnie dlatego na Przylądku Canaveral ulokowano Centrum Kosmiczne im. Kennedy’ego. Nowy Orlean czy Huston są stosunkowo blisko Florydy i pewnie dlatego ulokowano tam inne ośrodki przemysłu kosmicznego. Jeśli jakaś kompetentna osoba uzna, że mój tok rozumowania jest błędny, to proszę mnie poprawić. A poza tym uważam, że Pluton nie jest planetą.

      Pozdrawiam, Marcin

      1. Fallen    

        — … i aligatory odstraszają awentualnych terrorystów… 😉

      2. sehe    

        Słuszna…. — Odp może i jest słuszna. Pytanie brzmi czemu nie wydac kilkna mld $ na nowe centrum gdzies na pustyni w srodku USA gdzie pogoda wciaz ładna zero huraganów, żadnych tornad, zero aligatorów, zero ekologów muwiacych że starująca rakieta wystraszy biedne ptaszki. Światowy klimat raczej idzie ku zmianie i pewno takich „Katarzynek” będzie wiecej – więc jak oni na Księżyc i Marsa chcą poleciec jak co rok czy dwa będą ciągle przestoje! ( a biednym jankesom w bazie na księżycu będzie brakować jadła i tlenu).

        1. Oskar.K    

          Kilka miliardów w te , kilka w tamte… — Odpowiedź jest prosta.Forsa ma pójść na loty, a nie budowę nowych centrów, kiedy stare nadal dobrze funkcjonują.A tym co lubią Bajkonur, polecam wycieczkę do Kazahstanu.+50 w lecie, -50 w zimie…

  4. Puchatech K.    

    Martwią się na zapas

    > W związku z zaistniałą sytuacją niepewny jest marcowy termin startu kolejnego wahadłowca – prawdopodobniejszy wydaje się lot pod koniec roku 2006.

    A może nie będzie tak źle jak zakładają. W końcu co chwila nadchodzą z NO dobre wiadomości, że zginęło mniej osób niż się obawiano, że osuszanie potrwa krócej. No i pracownicy NASA do biednych raczej się nie zaliczają, więc jakoś sobie dadzą radę. Ale ile potrwają badania nad tą pianką, to już inna sprawa…

Komentarze są zablokowane.