16 października 2005 roku, o godzinie 22:33 naszego czasu, kapsuła Shenzhou 6 z Fei Junlongiem i Nie Haishengiem na pokładzie doknęła ziemi na terenie Wewnętrznej Mongolii w Chinach. Obaj taikonauci wysiedli z kapsuły w dobrej kondycji i natychmiast wzięli udział w uroczystościach świętowania sukcesu misji.

Taikonauci spędzili ostatecznie na orbicie 115 godzin, 32 minuty, ustanawiając w ten sposób nowy chiński rekord. Okrążając Ziemię ponad 71 razy, przelecieli ponad 2,8 milionów kilometrów.

Nie Haisheng wychodzi z kapsuły Shenzhou 6. O. godziny 23:25, 16 października 2005 roku.

O 21:59 taikonauci zakończyli przygotowania do wejścia w atmosferę, o 22:07 odrzucono moduł orbitalny (który pozostawiono na orbicie, gdzie spisuje się dobrze), o 22:13 kapsuła utraciła komunikację z ziemią na czas wchodzenia w atmosferę, o 22:30 otworzyły się spadochrony kapsuły, która ostatecznie wylądowała dwie minuty później.

20 minuty później, na miejsce lądowania dotarła ekipa ratunkowa. Natychmiast przystąpiono do pierwszych oględzin medycznych. Kapsułę pierwszy opuścił Fei Julong, a zaraz po nim Nie Haisheng.

Tuż potem, taikonautów usadzono na honorowych miejscach i podczas ceremonii powitalnej transmitowanej przez chińską telewizję, wręczono kwiaty. Następnie przeszli pierwsze badania medyczne i odlecieli helikopterami w kierunku Pekinu.

Przebieg lotu

W przeciwieństwie do poprzednich misji Shenzhou, które zawsze otoczone były zasłoną tajemnicy wojskowej, ta była w bardzo dużym zakresie relacjonowana w państwowych mediach. Tym sposobem władze chińskie chciały wzbudzić entuzjazm mas ludzkich do programu kosmicznego i rosnącej potęgi technologicznej Chin. Jednocześnie odwracając uwagę od wszechpanującej korupcji, transformacji gospodarczej i rosnącej różnicy pomiędzy poziomem życia biednych i bogatych Chińczyków. Tajemnica otaczająca lot Yang Liweia w 2003 rou nie pozwoliła w pełni wyorzystać jego wartości propagandowej.

Taikonauci Fei Julong i Nie Haisheng w module załogowym, jeszcze w skafandrach kosmicznych.

Tym razem mieliśmy więc okazję obserwować taikonautów bawiących się jedzeniem w warunach nieważkości, czy 11-letnią córę Nie śpiewającą ojcu z okazji urodzin.

Uniesiony kciuk Fei Julong wskazuje na udany początek misji.

Przełomowe momenty misji miały miejsce od pierwszego dnia lotu, kiedy taikonauci wstali ze swoich foteli i zdjęli skafandry – Yang Liwei nie miał nawet takiej możliwości. W dziewiątej godzinie lotu działalność modułu orbitalnego zainaugurował Fei. Chińczycy stawiają na własne rozwiązania w dziedzinie higieny. Zarówno system sanitarny jak i pasta do zębów czy inne środki do mycia są rodzimej producji.

Fei i Nie na zdjęciu poładowej kamery wideo, tym razem w strojach roboczych, w module załogowym kapsuły.

Do codziennych zadań taikonatów należały ćwiczenia fizyczne oraz badanie efektów nieważości na własny organizm czy wykonywanie zdjęć. Przeprowadzono eksperymenty z dziedziny bologii komórek, które wymagały udziału załogi. Taikonauci przeprowadzili również testy integralności i wytrzymałości kapsuły, sprawdzając jej przydatność do tego typu lotów. Podczas lotu konieczny był jeden manewr przywracający zadaną orbitę.

Fei i Nie jedzą śniadanie na orbicie.

Lot Shenzhou 6 kosztował według źródeł chińskich 110 milionów dolarów. Cały program lotów kosmicznych pochłonął jak do tej pory 2,3 miliarda dolarów, frakcję budżetu NASA.

Plany na przyszłość

Plany Chińczyków na przyszłość to również wysłanie pierwszej kobiety-taikonautki: „Moim marzeniem jest zostanie pierwszą chińską kobietą pilotem myśliwca i pierwszą chińską taikonautką” – mówi Tao Jiali, studentka z prowincji Sichuan w południowo-zachodnich Chinach. W lipcu Uniwersytet Sił Powietrznych i Aeronautyki przyjął grupę ośmiu kobiet- kandydatów na pilotów, któraś z nich może okazać się pierwszą taionautką.

Inne zdradzone przez agencję Xinhua plany dotyczą budowy nowego portu kosmicznego na tropikalnej wyspie Hainan w południowych Chinach. Decyzja ta nie stanowi zaskoczenia dla ekspertów, gdyż o powstaniu chińskiego kosmodromu na korzystniejszych – bliższych Równikowi szerokościach geograficznych mówi się od co najmniej pięciu lat. Natomiast nowa generacja chińskich rakiet nośnych Long March 5, przechodzi obecnie pierwsze testy naziemne.

Autor

Anna Marszałek

Komentarze

  1. Not    

    Znowu „taikonauci”? — Znowu nadmierne używanie nowego terminu… Dlaczego używacie pojęcia „taikonauci”? Czy każdy kraj teraz będzie wprowadzał własny termin na określenie astronauty? Chińczycy zaczęli ostro promować owe określenie, a niektórzy idą zgodnie z ich linią. Po co? Jakie będzie nowe pojęcie od Chińczyków? Statek kosmiczny po ichniemu? Planeta? Hurra za nową tai-terminologią? Więcej rozsądku, proszę. Nie idźcie owczym pędem za obłędnym trendem w nazywaniu starego na nowo w mediach.

    1. Michał M.    

      Tylko „kosmonauta” — Jak dla mnie – nie ma problemu. Pierwsi w Kosmos polecieli Rosjanie i to oni mają prawo do wymyślenia nazwy. Rosjanin w Kosmosie to kosmonauta. Amerykanin w Kosmosie to kosmonauta. Chińczyk w Kosmosie to kosmonauta. Tak samo jak Rosjanin/Amerykanin/Chińczyk naprawiający krany to hydraulik.

      Słowo „kosmonauta” jest najbradziej zbliżone znaczeniowo do tego, co ma sobą opisywać – w końcu oni latają w Kosmos a nie do gwiazd (jak w przypadku ASTROnauty).

      1. Not    

        Zgoda — Tak właśnie bym to postrzegał. Jednak w języku polskim słowo „astronauta” też nie jest egzotyką, zatem można je określić jako równoważne. Są to terminy ukute dawno, ale aktualne i niestarzejące się. W związku z tym, że kolejne kraje powoli wysyłają swoich przedstawicieli w kosmos, nazywanie każdego z nich inną nazwą nie wydaje się dobrym pomysłem. Oczywiście każdy zrobi jak zechce.

        1. Michał M.    

          Sztuczny tajkonauta — Zgodzę się, ale pod warunkiem, że nie będziemy rozgraniczać, że „astronauta” to Amerykanin a „kosmonauta” – Rosjanin. Oba słowa mogą być stosowane zamiennie. Jak „taksówkarz” i „taryfiarz” 🙂

          Chociaż z drugiej strony… W Polsce jest 14 sieci tramwajowych. Ale tylko w jednej z nich, łódzkiej, tramwaje zawracają na „krańcówkach”, w pozostałych robią to na „pętlach”. Czyli to samo miejsce może się nazywać inaczej w zależności od tego w jakim miejscu się o nim mówi 🙂

          W przypadku kosmonauty i astronauty mamy jednak do czynienia nie z naszym polskim reginalizmem, tylko wręcz z jakimś dziwnym wspieraniem cudzych nacjonalizmów.

          „Polska język – trudna język: Pies ŚCIEKA i woda ŚCIEKA” – jak powiedział przybysz z Afryki.

  2. amp    

    tak tajkonałta — w roznych jezykach inaczej mowimy na samochod i na prowadzacego go, inaczej mowimy na niego w polsce lub w innym dowolnie wybranym kraju swiata i jakos sie nikt nie czepia, w czym tobi oni przeszkadzaja, w tym ze sa jednym z najliczniejszych panstw swiata ? maja prawo do wlasnego nazwenictwa, i nikt im tego prawa nie powinien kwestionowac…

    poglady rasistowskie prosze wyglaszac gdzies indziej

    dziekuje 🙂

    1. PaSKud    

      tak robilo zsrr i stany — kosmonauta i astronauta – inaczej nazwali ich rosjanie a inaczej amerykanie i nikt o dziwo nie protestowal – w polsce uzywa sie obu terminow. a media oczywiscie wykorzystaly ten fakt i wprowadzily nowy termin zaslaniajac sie ta „tradycja” zeby zwiekszyc popularnosc wydarzenia – tyle. szykuje sie znowu dyskusja jak z planetami 😛

  3. Not    

    Tai i tak dalej — Nie chodzi o rasizm – zostałem kompletnie źle zrozumiany. Nie chodzi też o to, że każdy kraj może sobie nazwać inaczej konkretny termin oznaczający „astronautę” – bo przecież może. Chodzi o to, że w języku polskim jest już termin „astronauta”, bądź też „kosmonauta”. Mamy więc zacząć używać na określenie astronauty każdego terminu z każdego kraju? Po co?

    1. amp    

      tak tajkonałta — A no to przepraszam jesli urazilem. A terminow mozna uzywac jak komu wygodniej 🙂

Komentarze są zablokowane.