1 lipca o 10:14 naszego czasu wylądował w Kazachstanie statek kosmiczny Sojuz TMA-03M. Na jego pokładzie powróciła na Ziemię trójka kosmonautów.

Oleg Kononienko (Rosja), Andre Kuipers (Holandia) i Donald Pettit (USA) rozpoczęli lot z Bajkonuru 21 grudnia 2011 roku. Dwa dni później Sojuz zacumował do węzła cumowniczego „Rasswiet” Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

16 lutego dowódca TMA-03M (Oleg Kononienko) wziął udział w trwającym 6 godzin i 15 minut spacerze kosmicznym.

Sojuz odłączył się od MSK dzisiaj o 6:48.

Sojuz TMA-03M krótko przed lądowaniem w Kazachstanie. 1 lipca 2012.

Kolejny lot załogowy (Sojuz TMA-05M) zaplanowany jest na 15 lipca.

Autor

Michał Matraszek

Komentarze

  1. bajka107    

    ciekawe co robili przez pół roku — Nigdzie o tym nie było napisane.

  2. mir83    

    jak to co — to co zwykle robią kosmonauci w kosmosie:>

    1. Michał M.    

      Alter ego autora — Autor tej krótkiej informacji w ogóle nie rozumie sensu budowy i istnienia Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

      Autor podziwia odwagę ludzi, którzy lecą w kosmos. Autor jest jak najbardziej za podbojem kosmosu.

      Ale uważa, że MSK to zastój. Ludzkość lata w kółko na bardzo niską orbitę. Kosmonauci podróżują wciąż takimi samymi statkami kosmicznymi, które nie są w stanie zawieźć ich nigdzie dalej. Latają, żeby dostarczyć jedzenie i posiedzieć na orbicie przez pół roku.

      Z całym szacunkiem: Równie dobrze moje spacery do piekarni 2 razy w tygodniu można by nazywać „poznawaniem okolicy w której mieszkam”.

      Żadnego postępu, żadnej perspektywy.

      W latach 60-tych zaczęły się loty załogowe. Po niecałych 10 latach odniesiono wielki sukces, wylądowano na Księżycu. Wydawało się, że Mars jest taką samą kwestią czasu jak 4. bramka dla Hiszpanii wczoraj.

      I co? Minęły 43 lata od misji Apollo 11 i ludzie latają na MSK, z której, wytężając wzrok, widzą własne domy i dzieci bawiące się w ogrodach? To jest podbój kosmosu, który jest tak ogromny?

      W czym MSK jest lepsza od „Mira”? Jest nowocześniejsza, większa, bardziej niezawodna. Ale nie umożliwia niczego więcej niż umożliwiał radziecki „Mir”.

      1. bajka107    

        własnie to jest dziwne — 43 lata minęło i dla zwykłego człowieka nic się nie zmieniło. Teraz są lepsze komputery i większe możliwości, a podbój kosmosu ogranicza się do szpiegowania ludzi na ziemi.
        Co się dzieje? Dlaczego człowiek nie wylądował na Marsie, dlaczego nie ma regularnych lotów na Księżyc? Ile można by na tym zarobić. Eh.

      2. (c)Rasz    

        Na Marsa? Jeszcze nie teraz! — Rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale… Ale nie sądzę, aby w przewidywalnej przyszłości ludzka stopa stanęła na Marsie! Wystarczy spojrzeć na rakietę, która ma coś-tam dostarczyć na orbitę. Zdecydowana większość jej masy – to paliwo, tudzież jego „opakowanie” – czyli zbiornik. Efektywny ładunek – to zapewne coś około 7%
        Cóż z tego? Ano to, że – jak podają kompetentne źródła: koszt wyniesienia na orbitę jednego kilograma ładunku to kilkanaście tysięcy $ !
        Pierwsza prędkość kosmiczna wynosi 7,91 km/s – natomiast druga prędkość kosmiczna to 11,19 km/s (patrz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pr%C4%99dko%C5%9B%C4%87_kosmiczna ) – a więc o 40% więcej. Dodaj jeszcze trochę paliwa, aby dotrzeć na Marsa, trochę na hamowanie, potem lądowanie, no i dość sporo na podobne operacje podczas powrotu.
        Wystarczająco dobrze znasz się na rzeczy, aby ocenić, jaką masę minimalną stanowić będzie wyposażenie astronautów, którzy muszą przecież spędzić kilka miesięcy na czwartej planecie, aby doczekać korzystnej pozycji Ziemi – aby podjąć drogę powrotną po najbardziej optymalnej drodze. No cóż, sporo sprzętu, a i paliwa – takoż, można wysłać przedtem, ale… nie zmieni to wcale kosztów tej wysyłki!
        Dlatego w ciągu najbliższych x-dziesiątków lat po układzie słonecznym będą szaleć sondy bezzałogowe – sterowane coraz lepszymi komputerami, o coraz lepiej udawanej „zmyślności”, z coraz większą ilością rozmaitych czujników i detektorów.
        Acha, nawet na Księżyc – raczej nieprędko się znów wybierzemy! Nie sądzę aby dotrzymano podawanych w tym względzie terminów, są nazbyt optymistyczne…

        1. Michał M.    

          Masz rację, ale… — Moja wiara w Marsa wynikała z ekstrapolacji tempa postępu technicznego.

          Na przykład: Kilka lat temu budowano dyski komputerowe 200GB, teraz buduje się 1000GB, to za 10 lat będą pewnie powstawać takie, na których zmieszczą się setki terabajtów.

          To typowa zabawa w futurologię.

          W przypadku latania:

          W 1895 roku Kelvin twierdził, że maszyny cięższe od powietrza nie mogą latać.
          W 1905 poleciał pierwszy samolot.
          W 1929 powstały już Polskie Linie Lotnicze.
          W 1961 Gagarin obleciał Ziemię.
          W 1969 Armstrong stanął na Księżycu.
          Oczywiście wtedy nikt nie wiedział jak dolecieć na Marsa. Znane były problemy z paliwem, z głębokością „dziury” grawitacyjnej, w której siedzimy. Ale nauczeni wpadką Kelvina, nikt nie odważyłby się powiedzieć, że „nie da się”. Mówiono sobie raczej: „Nie wiem jak, ale myślę, że za 10 lat wylądujemy na Marsie. Ktoś na pewno wymyśli w tym czasie odpowiednią technologię”.

          I nic:/

  3. mir83    

    ekhem — Panowie a uwzględniliście w swoich przemyśleniach i obliczeniach Chińczyków?:> Myślę że do 20lat oni mogą stanąć na Marsie bo ich będzie na to stać. Chociaż jak na razie kolonizują sobie Afrykę, może im nie w głowie odległe bogactwa jak mają je znacznie bliżej. hmm 🙂

    1. Michał M.    

      Owszem:) — Uwzględniliśmy! Bo kogo innego mieliśmy uwzględnić? Etiopię? Sudan? USA? Jakiś inny kraj niezdolny do wysłania człowieka w kosmos?

      Pytanie brzmi: Czy wygra duma czy pragmatyzm? Jeśli duma, jest szansa, że Chińczycy na Marsa kiedyś dolecą. Ale do tej pory wygrywał pragmatyzm.

  4. mir83    

    co do robotow — ten łazik co ma lądować niedługo na Marsie, nie wiedziałem że on jest taki pierdutny:o (duży) 🙂

Komentarze są zablokowane.