Wbrew temu, co naukowcy sądzili, okazało się, że chmury na Saturnie występują już w niższych warstwach jego atmosfery. Pojawiły się również dowody na to, że pierścienie Saturna wywołują deszcz spadający na jego powierzchnię, składający się między innymi z cząstek organicznych. Takie wnioski zostały wyciągnięte z zeszłorocznych obserwacji sondy Cassini. Odkrycia dokonane przez nią w trakcie finału misji, gdy przelatywała pomiędzy Saturnem a jego pierścieniami, wciąż intrygują astronomów.

Linda Spilker, zajmująca się dawniej misją Cassini, wyjaśnia, że zjawiska pogodowe obserwowane na Saturnie, choć są mniej spektakularne niż te na Jowiszu, nie występują jedynie w jego cienkiej zewnętrznej warstwie atmosfery, lecz sięgają znacznie głębiej – nawet do kilku tysięcy kilometrów w dół.

Ilustracja artysty przedstawiająca wewnętrzną budowę gazowego olbrzyma.

Podczas 22 przelotów przez pierścienie Sonda dokonała bezpośrednich pomiarów pola grawitacyjnego Saturna. Umożliwiły one naukowcom rozróżnienie zjawisk powodowanych przez pierścienie oraz tych bezpośrednio wywoływanych przez gazowego olbrzyma. Wyniki pomiarów i analizy danych pozwoliły lepiej zrozumieć wewnętrzną budowę Saturna oraz sposób rozmieszczenia jego masy. Na podstawie tych pomiarów oszacowano także masę pierścieni, która ściśle związana jest z ich wiekiem. Naukowcy ustalili, że powstały one całkiem niedawno – nie wcześniej niż 200 milionów lat temu, kiedy to Ziemię zamieszkiwały dinozaury. Przeważająca część astronomów sądzi, że uformowały się one w wyniku rozerwania małego skalistego ciała przez oddziaływanie grawitacyjne gazowej planety.

Jeff Cuzzi, który na co dzień zajmuje się pierścieniami Saturna, sugeruje, że należy zmienić dotychczasowy sposób myślenia i poszukać nowej teorii wyjaśniającej powstanie struktury otaczającej Saturna. Największe obiekty Układu Słonecznego ustabilizowały swoje orbity jeszcze zanim pojawiły się pierścienie. Z tego powodu przelot dużego skalistego lub lodowego ciała w pobliżu planety  200 milionów lat temu uważany jest za statystycznie niezwykle mało prawdopodobny. Istnieje możliwość, że księżyc wielkości Tytana zbliżył się do Saturna i został rozerwany na strzępy, jednak to również powinno było się wydarzyć, gdy w naszym kosmicznym sąsiedztwie panował jeszcze chaos.

Jak twierdzi naukowiec, według jedynego logicznego wytłumaczenia układ księżyców Saturna rozwijał się stabilnie, dopóki ich rezonans orbitalny nie został nagle zakłócony. W wyniku tego, ciała zaczęły poruszać się w nieuporządkowany sposób, co doprowadziło do licznych kolizji, przez które w przestrzeń wyrzucone zostało mnóstwo odłamków skał i lodu. Nadal pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób znalazły się one w miejscu obecnych pierścieni.

Sonda Cassini miała również możliwość zbadania pyłu opadającego na powierzchnię planety z wewnętrznego pierścienia. Okazało się, że są to bardzo małe cząsteczki o rozmiarach mniejszych niż tysięczne części milimetra. Większość z nich zidentyfikowana została jako zwykły lód, który jest przecież jednym z głównych składników pierścieni. Ku zaskoczeniu astronomów najnowsze analizy pokazały, że pył zawiera jednak też cząstki organiczne takie jak metan, który pochodzi z pierścienia D. Teraz zadaniem naukowców jest znalezienie źródła tych molekuł. Czy możliwe jest zatem, aby za lekko czerwony kolor pierścieni odpowiedzialny był związek barwiący pomidory? Prawdopodobnie już niedługo uzyskamy odpowiedź na to pytanie.

Autor

Avatar photo
Laura Meissner